W piątek (22 listopada) spaliło się mieszkanie w kamienicy przy ul. Mazurskiej 19 w Szczecinie. Magdalena i Piotr Ryćko oraz ich 6-letnia córeczka w pożarze stracili wszystko, co mieli, zostali praktycznie bez niczego. W tym życiowym dramacie, który przeżywają, przekonują się, że nie są sami. Doświadczają od ludzi wiele dobrego. Choć, jak mówią, znacznie bardziej woleliby dawać, niż przyjmować…
Tego dnia przed południem oboje byli w pracy, córeczka Nikola w przedszkolu. W mieszkaniu został pies. Pożar w ich domu wywołało zwarcie w ładującym się urządzeniu akumulatorowym podłączonym do gniazdka. Kiedy płonął ogień, zza drzwi słychać było skomlenie i szczekanie malutkiego bezbronnego Fifka. Przeżył dzięki błyskawicznej reanimacji wykonanej przez strażaków, wciąż dochodzi do sił. Ukochany piesek Nikoli.
Komunalne mieszkanie o powierzchni 48 m kw. nie nadaje się do zamieszkania. Rozdzierający widok, bo Ryćkowie włożyli tu wiele serca i środków.
– Mąż remontował je prawie półtora roku – mówi pani Magdalena. – Po pracy przyjeżdżał i sam robił wszystko od postaw: ściany, instalacje, podłogi. Teraz to wszystko zniszczył ogień. Nam został duży kredyt do spłacenia. Zaczynamy od nowa.
Na szczęście mają wokół siebie bliskich, rodzinę. Tata pani Magdy, Piotr, po tej tragedii zamieścił post na Facebooku, opisując sytuację i prosząc o wsparcie. Została uruchomiona zrzutka na pomoc dla pogorzelców. Dotąd zebrano ponad 8 tys. zł. W pomoc zaangażowały się też panie z przedszkola Nikoli, dziewczynka dostała zabawki, ubrania, wkrótce zostanie zorganizowany charytatywny kiermasz dla rodziny.
– Od czasu tej tragedii odezwało się do nas naprawdę wiele osób – opowiadają Ryćkowie. – Dostaliśmy kołdry, pościele, garnki, talerze, kosmetyki, proszki do prania, oferują nam i większe sprzęty, na pewno skorzystamy, kiedy już będziemy mieli dokąd się przeprowadzić. Przekonujemy się, jak otwarci są ludzie, często zupełnie obcy, doświadczamy wiele dobra. Nie chcemy się nikomu narzucać, nadużywać tej dobroci. Ludzie potrafią być wspaniali, ale wiemy też, że w internecie łatwo o okrutny komentarz czy ocenę. Nie chcielibyśmy, by nas tak oceniano. Zawsze sobie radziliśmy, lepiej jest być po tej drugiej stronie, być osobą, która coś komuś da, niż sama weźmie.
Bardziej więc dziękują za już okazaną pomoc, niż potrafią o nią prosić. Gdyby jednak ktoś chciał wesprzeć tę rodzinę na bolesnym starcie, przywrócić wiarę w przyszłość, jest możliwość dołączenia do zbiórki na portalu https://zrzutka.pl/4wa42b.
– Mamy siebie, to jest najważniejsze – mówią. – I to, że podczas pożaru nie było nas w środku. Że to nie była noc, że nikt nie ucierpiał, że jesteśmy razem.
Tekst i fot. Anna GNIAZDOWSKA