Starsze rodzeństwo Natalii tak samo rozpoczęło swoje życie. Kobieta zrzekła się praw rodzicielskich, co przyśpieszyło wymagane procedury. Dziewczynka trafiła na trzy miesiące do rodziny zastępczej. Od razu było wiadomo, że przekazana zostanie do adopcji. Z kolei rodzice Krzysia zginęli w wypadku samochodowym. On został w nim ciężko ranny. Przez kilka dni pozostawał w śpiączce. W chwili tragedii miał 7 lat. Po wyjściu ze szpitala trafił do babci. Dwa lata później i ona odeszła. Został sam. Chłopca umieszczono najpierw w pogotowiu opiekuńczym, a potem w domu dziecka. Była to dla niego ogromna trauma, bo placówka mieściła się w innym niż jego rodzinne, mieście. Cały świat zawalił mu się po raz drugi. Zarówno psycholog, jak i wychowawcy z domu dziecka długo pracowali nad jego emocjami. W chłopcu w końcu wzbudziła się nadzieja na znalezienie rodziny zastępczej. Mijały tygodnie, miesiące, lata. Teraz Krzyś to już niemal pełnoletni Krzysztof. Za chwilę będzie musiał opuścić dom dziecka, w którym spędził tak naprawdę połowę swojego życia. Na rodzinę zastępczą nigdy się nie doczekał.
Pierwsza SOS Wioska Dziecięca powstała w 1949 roku w Austrii. Z założenia miała być ona miejscem schronienia sierot wojennych i dzieci opuszczonych przez rodziców. Tak też się stało. Inicjatywa okazała się strzałem w dziesiątkę. Dziś SOS Wioski Dziecięce funkcjonują w ponad 130 krajach na wszystkich kontynentach. W Polsce znaleźć je można w Biłgoraju, Kraśniku, Siedlcach i Karlinie. W Koszalinie działa prowadzona przez organizację Wspólnota Mieszkaniowa SOS dla młodzieży. Podobne placówki funkcjonują także w innych miastach naszego kraju. ©℗
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 6 czerwca 2017 r.
Przemysław Weprzędz
Fot. Artur Bakaj