Podczas ubiegłotygodniowego posiedzenia Komisji Komunalnej kołobrzeskiej Rady Miasta, rozpętała się istna burza. Poszło o schronisko dla zwierząt, które na majątku miejskim prowadzi Stowarzyszenie „Reks”. O tym, że w placówce źle się dzieje wiadomo nie od dzisiaj. Teraz potwierdzili to pracujący tam wolontariusze.
Społecznicy ujawnili nie tylko przypadki nieprawidłowości w dokumentacji dotyczącej adopcji, ale również znęcania się nad zwierzętami, a nawet kradzieży. Obecna na spotkaniu była pracownica schroniska potwierdzała słowa wolontariuszy. Kobieta twierdziła, że była świadkiem bicia psów kijami, okładania ich pięściami i kopania, podduszania oraz celowego pryskania psom w oczy środkami zwalczającymi pchły. Pracownica twierdziła również, że aby uniknąć rozgłosu w sprawie śmiertelnego pogryzienia się psów, sfałszowano dokumentację w ten sposób, aby wykazać, że padłe zwierzę trafiło do adopcji. W innych przypadkach zwierzęta przekazywano do adopcji nie odnotowując tego faktu w rejestrach. Wszystko po to, aby na „martwe dusze” pobierać od gmin pieniądze. Osobną kwestią ma być zła opieka weterynaryjna, a w niektórych przypadkach całkowity jej brak. Znaleziony przez jedną z wolontariuszek na terenie schroniska chory na białaczkę pies, mimo iż konał w cierpieniach, nie był leczony. Zarzuty dotyczą także kradzieży karmy i kaszy, która była gromadzona w ramach prowadzonych w placówkach oświatowych akcji. Zwierzęta w schronisku były natomiast odżywiane przeterminowanymi, często zapleśniałymi produktami, w tym zepsutym mięsem.
Jacek Woźniak, wiceprezydent Kołobrzegu zapowiedział przeprowadzenie kontroli w placówce i rozważenie zawiadomienia o nieprawidłowościach prokuratury. (pw) ©℗
fot. Arleta Nalewajko (archiwum)