Od poprzedniej niedzieli (2 czerwca) dyspozytorzy pogotowia ratunkowego i ratownicy medyczni mają więcej pracy. To przez upały. Niestety w wielu przypadkach wezwania okazują się niezasadne. Mieszkańcy proszą o pilny przyjazd karetki, nie sprawdzając nawet czy osoba, do której wzywają pomoc, rzeczywiście jej potrzebuje.
Dyspozytorzy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego (przyjmujący zgłoszenia w obu dyspozytorniach – w Szczecinie i Kołobrzegu), odkąd na zewnątrz zrobiło się gorąco, otrzymują więcej zgłoszeń dotyczących zasłabnięć, zawrotów głowy, omdleń i wahań ciśnienia. Średnio w ciągu doby odbierają około 800 telefonów ze zgłoszeniami z całego województwa. Od niedzieli tych zgłoszeń jest o blisko 100 więcej.
Niestety wraz z nadejściem upałów zwiększyła się też liczba niezasadnych wezwań.
Przykład. Niedzielne (2 czerwca) popołudnie w Szczecinie. Na pogotowie dzwoni osoba, która mówi, że w al. Powstańców Wielkopolskich, pod blokiem, leży mężczyzna. Osoba wzywająca nie chciała podejść do poszkodowanego i sprawdzić jego stanu. Na miejscu okazało się, że mężczyzna nie jest ranny, nic mu nie dolega, nie potrzebuje pomocy medycznej, był pod wpływem alkoholu.
Podobnych telefonów w ten weekend dyspozytorzy odebrali dużo więcej. Rzeczniczka wymienia przypadki także ze Sławna, Polic, Świnoujścia. W Policach wezwanie dotyczyło mężczyzny, który leżał na ławce przy ul. Wyszyńskiego. Osoba wzywająca nie wiedziała, co mu dolega. Na miejscu ratownicy medyczni zastali mężczyznę w stanie stabilnym, który nie wyraził zgody na wykonanie badań.
- Wiele osób dzwoniło (i wciąż dzwoni) pod numer 999 z informacją o tym, że widzi osobę leżącą na trawniku lub przy drodze i prosi o natychmiastowe wysłanie na miejsce karetki - informuje Paulina Targaszewska, rzeczniczka WSPR w Szczecinie. - Kiedy jednak dyspozytor prosił, aby najpierw podeszli do wskazanej osoby, sprawdzili czy oddycha, czy jest przytomna, czy coś jej dolega, zgłaszający odmawiali. Tłumaczyli się tym, że widzieli taką osobę z jadącego tramwaju, kiedy prowadzili samochód bądź też widzą leżącą osobę z okna mieszkania i nie wyjdą na zewnątrz. Niestety w większości przypadków, po wysłaniu na miejsce zespołu ratownictwa medycznego, okazywało się, że „poszkodowany” tylko odpoczywa, opala się, nie chce pomocy, jest pod wpływem alkoholu lub też oddalił się z miejsca wezwania.
Dlatego też apelujemy do mieszkańców, aby zanim zadzwonią po pogotowie upewnili się, czy osoba do której wzywają zespół ratownictwa medycznego na pewno potrzebuje pomocy. Sprawdźmy czy taka osoba oddycha, czy reaguje na nasze pytania, czy jest ranna. Jeśli tego nie zrobimy, możemy doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji, w której wszystkie zespoły ratownictwa medycznego będą zajęte takimi niezasadnymi wezwaniami, a osoba naprawdę potrzebująca pomocy będzie musiała na nią czekać.
(a)
Fot. Mirosław Winconek (arch.)