Policyjne psy patrolują ulice, odkrywają narkotyki i materiały wybuchowe, potrafią wytropić osobę zaginioną. W piątek o ich umiejętnościach mogli przekonać się studenci kynologii Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. Szczecińscy policjanci Wydziału Prewencji przeprowadzili dla nich praktyczne zajęcia razem ze swoimi podopiecznymi.
- Każdy przewodnik w Szczecinie posiada dwa psy służbowe. Jeden to pies patrolowo-tropiący, z reguły owczarek niemiecki lub owczarek belgijski, drugi to pies specjalny, na przykład mój potrafi wyszukać narkotyki - mówił asp. Marcin Jarosiński, przewodnik psów z Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie. Na zajęcia przyszedł z dwoma towarzyszami: owczarkiem niemieckim Sarą oraz terierem walijskim Rambo. - W KMP mamy 14 psów. Są to psy patrolowo-tropiące, do wyszukiwania zapachu materiałów wybuchowych, do wyszukiwania narkotyków, do poszukiwania ludzkich zwłok. Jest też jeden piesek, który zajmuje się tylko tropieniem. W Polsce są jeszcze psy do ratownictwa wodnego.
Jak tłumaczył funkcjonariusz, w Polsce pierwsza szkoła policji przewodników psów służbowych powstała w 1945 roku w Słupsku. Potem przeniesiono ją do Sułkowic - dziś funkcjonuje jako Zakład Kynologii Policyjnej. Tam szkolono między innymi Szarika, który występował w serialu „Czterej pancerni i pies” czy Cywila znanego z „Przygód psa Cywila”.
- Pies patrolowo - tropiący jest moim partnerem - wyjaśniał policjant. - Z reguły pełnimy służbę w patrolach jednoosobowych, a naszym obrońcą jest pies. Ma nas bronić, tropić ludzi, przestępców. Pies szukający narkotyków myśli, że szuka piłeczki. Pies, który gryzie człowieka, aby nas bronić, również nagradzany jest piłeczką.
Do służby nadają się czworonogi samodzielne, niewpadające w panikę, gdy strzela się z broni. Ich szkolenie trwa od 5 do 6 miesięcy. Służą do 10 lat. W Szczecinie mieszkają w specjalnych kojcach z podgrzewanymi podłogami. Przewodnicy spotykają się z nimi codziennie, także wtedy, gdy nie mają służby, po to, żeby ćwiczyć. Wielu policjantów, gdy zwierzęta kończą służbę, bierze je potem do domu, o ile mają ku temu odpowiednie warunki.
Marcin Jarosiński podczas zajęć założył strój pozoranta i pozwolił zaatakować się psu. Atak owczarka mogli też poczuć na sobie studenci, chronieni przez specjalne rękawy.©℗
Alan Sasinowski