Biała hortensja pochyla się nad purpurowymi liśćmi żurawki. Przy nich azalie i rozchodniki konkurują o uwagę z hostami i fioletowymi plamami drobnych płatków werbeny patagońskiej. Obok malowane gliniane dzbany, a nad tym wszystkim turkusowe latarnie, które rozbłysną tuż po zmierzchu. To ledwie skrawek jednego z ogrodowych pokoi, jakie przy ul. Krańcowej wyczarowali Elżbieta i Jerzy Gajdulowie.
Od ulicy widać tylko dom i zieloną ścianę gęstego bluszczu. Jednak wystarczy podejść, by dostrzec furtę otwartą do ogrodu. Za nią feeria barw kwiatów o niespotykanej różnorodności, bogactwo roślin, nie tylko zielonych faktur liści, kształty oryginalnie formowanych krzewów.
- Teren jest schedą po rodzicach, którzy zamieszkali w tym domu po wojnie - opowiada p. Jerzy. - Kiedyś był dużo większy, ale miasto podzieliło działki, aby część sprzedać pod nowe budownictwo. Teraz nasz ogród sąsiaduje z zabudową szeregową. Ale i tak zostało nam sporo pola dla wyobraźni.
Po dawnym ogrodzie przetrwała herbaciana róża, ponad 30-letnia, ale wciąż obficie kwitnąca i pnąca się po pergoli rozdzielającej dwa z trzech zasadniczych ogrodowych pokoi. Granice każdego są dość płynne, a wyznaczają je bujne kwiatowe rabaty. Głównie, bo pierwszy okalają zielone ściany: bluszczu, trzmielin, a też wysokich i starannie formowanych żywotników - trzech Jacków i Janka.
- Nazwane na cześć darczyńców - przyjaciół. Dwóch z nich już nie żyje, ślad w po nich na zawsze pozostał w naszym ogrodzie i dobrych wspomnieniach - opowiada p. Elżbieta. - Mamy szczęście do dobrych i życzliwych ludzi, przyjaznych sąsiadów. Oni wspierają nas roślinami, a my inspirujemy ich do pielęgnowania ogrodów i trochę pomagamy w ich utrzymaniu: czasem kosząc trawę, a też przycinając krzewy. Bo zieleni nie można puścić na żywioł. Będzie jeszcze piękniejsza, gdy będzie się uszczykiwać kwiaty, przycinać gałęzie, formować.
Wystarczy spojrzeć na okazałe kule bukszpanu, jakie tworzą centralny punkt jednego z ogrodowych pokoi, albo na szpaler żywotników w stylu bonsai, niejako strzegący granicy działki od ulicy. Dopiero po latach formowania stały się tej zielonej przestrzeni ozdobą. Pozostawione sobie zagłuszyłyby ją, uniemożliwiając rozwój innym roślinom, zacieniłyby kwiaty.
- Posadziliśmy 23 azalie, 9 rododendronów i... nie mam pojęcia ile hortensji, bo tak ich wiele. Wszystkie w odmianach: od ogrodowych, przez pnące, po krzewiaste i drzewiaste, białe, różowe, nawet pistacjowe - opowiadają pp. Gajdulowie.
Po pergolach pną się nie tylko hortensje i róże, ale też clematisy, wiciokrzewy, miliny, powojniki, rdestówki, akebie. Na rabatach rozsiadły się pierisy, trzmieliny, klony palmowe. Obok traw ozdobnych, host, żurawek, wrzosów, wrzośców, jeżówek i pysznogłówek. Widać złocienie, rudbekie, różowymi drobnymi płatkami obsypane tawułki. Są i szałwie omszone, starce, aksamitki, nakrapiane liście miodunek, pelargonie, begonie, astry. Morze kwiatów o mocnych energetycznych barwach. W różnych punktach ogrodu właśnie rozkwitają krzewuszki, a tylko w jednym - lilia drzewiasta, która od tygodni obsypana kwiatami teraz strzeliła na ponad 2 metry wysokości.
Ogród zachwyca różnorodnością nie tylko roślin, ale też dekoracyjnymi akcentami. Mnóstwo w nim filigranowych glinianych postaci, dzbanów, mis, tac, a przede wszystkim latarni.
- To dzięki nim ogród zachwyca także nocą - opowiada pani Elżbieta. - Dajemy też drugie życie starociom. Zabytkowej tarce, koszom na owoce, warzywa czy jajka, kankom od mleka, metalowym konewkom. Gros z naszych ozdób pochodzi z „pchlego targu" albo zostało sprowadzonych z Wielkiej Brytanii. Łączymy je z roślinami, aby w każdym punkcie ogrodu coś cieszyło oko.
Dziś trudno uwierzyć, że ogród tętniący kwiatami i krzewami był kiedyś tylko trawnikiem, na którym z czasem zaczęły się pojawiać ozdobne kamienie. Albo że dawna klapa od szamba jest teraz kwietnikiem urządzonym w orientalnym stylu z pagodą, obok której przycupnął Budda razem z Wisznu.
- Trawnik do dobry początek dla rozwoju każdego ogrodu. To baza dla wyobraźni. Potem przydają się kamienie: dla wyznaczenia obrzeży nowych rabat. Dalej... wystarczy sadzić - mówi p. Jerzy z uśmiechem. - Z czym pewnie żadna kobieta nie ma problemu. Wystarczy, że - jak moja Elunia - pokręci się po „Rajskim Ogrodzie"...
Jednak trzeba mieć talent, aby z morza roślin wyczarować swój własny eden. ©℗
Arleta NALEWAJKO
Fot. Arleta NALEWAJKO