Piotr Piwowarczyk, dyrektor Muzeum Obrony Wybrzeża z Fortu Gerharda, wraz z kilkoma osobami otrzymał odznaczenie „Za zasługi dla Westerplatte”. Z wyróżnieniem wiąże się ciekawa historia.
Grupa pasjonatów od lat prowadzi poszukiwania lufy armaty, która po upadku Westerplatte została wywieziona do Niemiec, a później zniknęła. Jest jednak ogromna szansa na to, że zabytek uda się po wielu latach odzyskać.
Na wyposażeniu obrońców Westerplatte była jedna armata polowa, 75 mm, tzw. putiłówka. Warte podkreślenia, że obsługiwali ją kanonierzy z Białegostoku – z 12. DAK. Broń była używana podczas pamiętnej obrony we wrześniu 1939 roku i udało się za jej pomocą zlikwidować gniazdo karabinu maszynowego, który Niemcy założyli na wieży latarni morskiej w Nowym Porcie, dzielnicy Gdańska.
– Po tym jak Westerplatte się poddało Niemcy zabrali armatę i okrętem „Schleswig-Holstein” przetransportowali ją do szkoły Marynarki Wojennej we Flensburgu. Tam, jako pomnik stała na jednym z dziedzińców do 1945 roku. Po wojnie została pozbawiona lawety. Według informacji śp. Jacka Żebrowskiego, badacza historii Westerplatte, lufa w nieznanych okolicznościach trafiła w ręce prywatnego kolekcjonera – opowiada Piotr Piwowarczyk.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 12 kwietnia 2017 r.
Bartosz Turlejski
Fot. Archiwum