Dopiero za tydzień okaże się, czy uda się zakończyć głośny proces byłego zachodniopomorskiego posła Samoobrony i przedsiębiorcy rolnego Ryszarda Bondy. Teraz nie udało się, bo eksparlamentarzysta znowu okazał się chory.
Przedsiębiorce jest znanym bywalcem szczecińskich sądów. W lipcu tego roku były parlamentarzysta został skazany na dwa lata pozbawienia wolności za nadużycie uprawnień i działanie na szkodę jednej ze spółek z okolic Stargardu, której interesy miał reprezentować. W grudniu 2014 roku szczeciński Sąd Okręgowy skazał Bondę na 6 lat pozbawienia wolności w tzw. mysim procesie. Był w nim oskarżony o przywłaszczenie 27 tys. ton żyta i pszenicy o wartości 11 mln złotych.
W czerwcu ubiegłego roku apelacja złagodziła wyrok do pięciu lat, bez warunkowego zawieszenia wykonania kary. Wyrok jest prawomocny. Bonda jednak złożył kasację do Sądu Najwyższego. Ale ta została odrzucona - sąd nie znalazł okoliczności łagodzących. Mimo to Bonda zapowiada dalszą walkę - chce wnioskować o wstrzymanie wykonania kary oraz wznowienie procesu.
Przed szczecińskim Sądem Okręgowym toczy się jeszcze jeden proces, tzw. tajlandzki w którym eksparlamentarzysta odgrywa główną rolę. Chodzi o przywłaszczenie maszyn rolniczych od jednego z rolników z okolic Nowogardu wartych ponad 720 tys. zł oraz oszustwa kredytowe na szkodę Banku Gospodarki Żywnościowej SA na prawie 2,5 miliona złotych.
W październiku ubiegłego roku sąd zakończył postępowanie. Prokurator zażądał dla Bondy kary trzech lat pozbawienia wolności oraz 90 tys. zł grzywny. Obrona wniosła o uniewinnienie. Od tej pory nie udało się jednak wydać wyroku, bo Bonda miał problemy ze zdrowiem i kilka razy przebywał w szpitalu. Wczoraj miał zapaść wyrok w jego sprawie. Ale znowu się nie udało, bo Bonda przesłał zwolnienie lekarskie. Kolejna próba zakończenia tej sprawy zostanie podjęta za tydzień - 15 września.
(dar)
Fot. R.WOJCIECHOWSKI (arch.)