O problemach polskiego żeglarza samotnika poinformowało o 2:40 czasu miejscowego nowozelandzkie radio RNZ oraz portal nzherald.co.nz. Na pomoc ruszyły siły morskich tego kraju.
Powodem takiej reakcji było uruchomienie sygnalizacji awaryjnej przez 64-letniego Polaka, który samotnie opływa świat, a wpadł w kłopoty koło Wysp Chatham. Z odsieczą z bazy lotniczej Whenuapai w Auckland ruszył samolot. Jego dowódca poinformował, że załodze udało się skontaktować z mężczyzną ok. 10 rano czasu nowozelandzkiego.
Żeglarzem okazał się szczecinianin kpt. Grzegorz Węgrzyn, który opływa świat na jachcie "Regina R."
Z informacji wynika, że płynąc z Auckland w kierunku przylądka Horn Polak miał kłopoty ze sterem i utracił panowanie nad jednostką. Życiu żeglarza nie zagrażało jednak niebezpieczeństwo. Jak informują nowozelandzkie media w pobliżu znajdował się statek handlowy, który mógł mu pomóc.
Grzegorz Węgrzyn wyruszył w samotny rejs w czerwcu 2015 roku ze Szczecina. Jak wówczas informował "Kurier Szczeciński", "po wypłynięciu ze Szczecina skieruje się w stronę Cieśnin Duńskich, a następnie przez kanał La Manche i Biskaje na Atlantyk. Dalej trasa powiedzie w pobliże Azorów (aby odejść od Afryki, w pobliżu której grozą spotkania z piratami) i w kierunku Wyspy św. Heleny. Teraz skieruje się na Kapsztad, czyli południowy cypel Afryki, minie go, pożegluje w kierunku równoleżników 40-45 stopni i obierze kurs na Australię i Nową Zelandię. Tę ostatnią zamierza minąć przez Kanał Cooka i kierować się w stronę południowego cypla Ameryki Południowej, czyli zawsze groźnego Przylądka Horn. Po jego minięciu znajdzie się na Atlantyku, czyli prawie jak w domu. Już „tylko" pokonać Atlantyk, Biskaje, Morze Północne i Bałtyk do Szczecina".
(isz)
Fot. nzherald.co.nz