W sobotę ok. godz. 10 w okolicach dworca kolejki wąskotorowej miały miejsce sceny jak z gangsterskiego filmu. 7-lenia Sylwia (imię dziecka zmienione) wracała sama z pobliskiej stadniny koni, gdzie poszła obejrzeć zwierzęta. W pewnej chwili na wysokości boiska Orlik koło stacji wąskotorówki wyskoczył zza kubła na śmieci 37-letni mężczyzna, który chwycił ją za rękę i zaczął ciągnąć w stronę centrum Trzęsacza. Minęli kościół w Trzęsaczu (nie ruiny na klifie), potem przeszli przez przejście dla pieszych w stronę niedawno otwartego gabinetu „Labirynt luster”, gdzie są dwa lokale gastronomiczne.
Dziecko cały czas stawiało opór i krzyczało: „Puść mnie! Nie jesteś moim tatą!”. Zapierało się nogami, ale mężczyzna nie puścił jej ręki i ciągnął dalej. Zareagowały dopiero dwie matki z małymi dziećmi w wózkach. Dziecko krzyczało do nich, by jej pomogły. Kobiety wezwały policję, która pojawiła się na miejscu. Najpierw jeden, potem drugi radiowóz. Policjanci oswobodzili dziecko. W tym momencie pojawiła się jego matka, która uściskała Sylwię, a potem rzuciła się na porywacza i zaczęła go okładać rękoma. Okazało się, że kobieta, która mieszkała po drugiej stronie dworca kolejowego, jakby przeczuwała, że coś się stało i biegła w stronę stadniny. Jedna z pracownic gastronomii na stacji powiedziała jej co zaszło i pokazała kierunek, w którym udał się porywacz.
Inni pracownicy gastronomii, którzy obserwowali całe zdarzenie śledzili porywacza i jego 20-letniego wspólnika, którego wskazali policjantom w lokalu gastronomicznym. Ten jednak był już przebrany w dres i twierdził, że nie zna porywacza.
Porywaczem był ojciec dziecka, który żył z matką w układzie partnerskim, ale ma sądowy zakaz zbliżania się do niego. Mężczyzna wysłał jednak do sądu odwołanie od postanowienie i wyszedł z złożenia, że skoro odwołanie napisał, to może kontaktować się z córką. Owszem, pod warunkiem, że 5 tygodni wcześnie ustali to z matką, co w tym przypadku nie miało miejsca. Teraz sprawą zajmie się sąd rodzinny w Poznaniu, gdzie w przeszłości partnerzy mieszkali, a teraz matka wyprowadziła się do Szwecji skąd przybyła na wakacje do Trzęsacza.
Tekst i fot. Mirosław KWIATKOWSKI