Damian siedział w samochodzie i zobaczył, jak jakiś człowiek pomaga przejść przez ulicę starszemu niedowidzącemu panu, poruszającemu się o kuli. Wyciągnął telefon, zrobił zdjęcie. Utkwiło mu to w głowie, zaczął myśleć, dlaczego ten starszy człowiek jest sam, czy jest bezpieczny, czy ktoś się nim opiekuje, robi zakupy. Postanowił to sprawdzić. Wrzucił zdjęcie na Facebooka z pytaniem, czy ktoś starszego pana kojarzy, może zna. Zadziałało. Następnego dnia Damian był pod jego drzwiami. Okazało się, że starszy człowiek jest sam, ale obok mieszkają sąsiedzi, młodzi ludzie, którzy są z nim blisko. Pomagają mu, pamiętają o urodzinach, czujnie reagują, gdy ich o coś prosi, czegoś potrzebuje.
Okazało się, że starszy pan to wyjątkowy człowiek. Całe życie spędził wśród ludzi, dzieląc się z nimi swoją ogromną fachową wiedzą, był bardzo aktywny. Kiedy zaczął tracić wzrok, jego oczami i przewodnikiem była żona. Gdy umarła, on przygasł. Damian pomyślał, że starszemu człowiekowi, który w dodatku ma tak poważne ograniczenia spowodowane niedowidzeniem, przydadzą się jakieś zakupy. Przywiózł to co seniorowi może się przydać. Sytuację opisał na Facebooku, reakcja była natychmiastowa – jeśli potrzebna jest jeszcze jakaś pomoc, nie ma sprawy, pomożemy.
O tym, jak Facebook może porwać ludzi do wspólnego działania na rzecz innych, przekonujemy się każdego dnia. Przypadków takich jest wiele. Przekonuje się o tym od dawna także pani Eliza, założycielka grupy Pomagamy potrzebującym – Szczecin, skupiającej kilka tysięcy osób.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 15 września 2017 r.
Anna Gniazdowska
Fot. Dariusz Gorajski