Strumykiem płynącym przez środek Wierzbnicy pod Myśliborzem płyną od lat ścieki. Zamiast trafiać do przydomowych szamb, zanieczyszczają pobliskie jezioro.
Źródła zanieczyszczenia, mimo wszczęcia przynajmniej dwóch kontroli, nie ustalono. Zdaniem jednej z mieszkanek wsi, nieczystości płyną z prywatnych posesji nielegalnie wkopanymi przed laty w ziemię rurami kanalizacyjnymi. Sprawą przed paroma laty zajmowała się także policja. W Wierzbnicy kontrolowano m.in. przyłącza kanalizacyjne, sprawdzano rachunki za wywóz zawartości szamba. Niewiele to jednak dało. Nad strumieniem nadal unosi się smród typowy dla płynnych nieczystości, a ciecz płynąca w głębokim rowie w niczym nie przypomina wody.
Zdaniem Stefanii Bonar, mieszkanki Wierzbnicy, taka sytuacja utrzymuje się od wielu lat. Nie pomagają kontrole ani sprawdzanie rachunków. S. Bonar uważa, że sprawa jest poważniejsza, bo zanieczyszczenie strumyka nie jest kwestią tylko nieszczelnych szamb, ale rozwiązania systemowego, czyli po prostu „nielegalnej instalacji do zrzutu nieczystości”.
Na początku czerwca 2017 r. mieszkanka Wierzbnicy powiadomiła o sytuacji Wydział Rolnictwa, Gospodarki Gruntami i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta i Gminy w Myśliborzu. Inspektorzy z gminy przybyli na miejsce dopiero 21 czerwca. Dużo wcześniej nad cuchnący strumień udało się dotrzeć „Kurierowi”. ©℗
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 27 czerwca 2017 r.
Tekst i fot. R.K. Ciepliński