Piotr Semka, publicysta tygodnika "Do Rzeczy":
Wyniki pierwszej tury wyborów potwierdziły, że Konfederacja to ukształtowana siła z ukształtowanymi działaczami, z liderem. To nie jest, jak niektórzy sądzili, efemeryda. Prawo i Sprawiedliwość będzie musiało jakoś sobie z nią poradzić. Nowym tworem jest to, co zrodziło się wokół Szymona Hołowni. Okazało się, że Hołownia ma swoich wyborców, który nie posłuchali nawoływań, że muszą głosować na Trzaskowskiego. Oczywiście Hołowni może być trudno dowieźć ten sukces do wyborów za trzy lata, ale nie jest przesądzone, że nowych wyborów nie będzie szybciej. Wielkim wyzwaniem będzie dla niego budowanie lokalnych struktur. Taki problem miał Robert Biedroń. Zaczną się lokalne wendetty, zacznie się narzekanie działaczy: "Dlaczego on został szefem a nie ja?". Wybory potwierdziły to, co mówiłem od dawna o Władysławie Kosiniaku - Kamyszu: jest politykiem drugiego, trzeciego rzędu. Skończyły się rojenia o wchodzeniu Polskiego Stronnictwa Ludowego do miast. Kosiniak - Kamysz mógł liczyć na coś więcej tylko w tym specyficznym momencie, gdy Platforma Obywatelska nie miała lidera. Co do kandydatów, którzy weszli do drugiej tury: to dwie wyraziste osobowości. Ciekawe, czy zostanie zorganizowana debata. Wyobrażam sobie różne scenariusze. Andrzej Duda wygrałby, gdyby zachował spokój w obliczu agresywnego stylu Rafała Trzaskowskiego, takiego, jaki zaprezentował on tuż po ogłoszeniu wyników. Z drugiej strony Trzaskowski mógłby mieć dla Dudy jakieś niewygodne pytanie. W tej chwili obaj kandydaci muszą liczyć na wyborców innych kandydatów. Duda będzie pytał: "Czy żyje wam się lepiej niż za rządów PO?". Trzaskowski zapyta zaś: "Czy chcecie zmiany, czy chcecie kaczyzmu?". To powrót podziału na Polskę solidarną oraz liberalną. Nie wiadomo, jak zachowa się elektorat innych kandydatów. Na przykład liderzy Konfederacji są niechętni PiS-owi, ale ich wyborcy już niekoniecznie, a wyborcy nie są własnością polityków. ©℗
(as)
Fot. Ryszard Pakieser