„Idziemy na poranny spacer z psem, a drzewa w parku zdrowo się trzymają. Wracamy po pracy, a pośród alejek leżą kolejne ścięte wielkie pnie” – mieszkańcy Żelechowej opisują, co zaobserwowali w swym parku Brodowskim.
Kawał drzewa leży na jednym z parkowych wzgórz. Pień jest długi na blisko 20 metrów, a tak szeroki, że nie sposób go objąć. Żadnych spróchniałych ran na korze. Jakichkolwiek słabych punktów w przekroju drewna. Wokół w plastrach pociętego drzewa widać gałęzie wciąż z liśćmi.
– To było takie „małe” drzewko, na którym od dziesiątek lat miejscowa rodzina kruków miała gniazdo i wychowała sporo potomstwa. I nagle koniec. Zdrowe drzewo, a piły poszły w ruch. Pewnie komuś się przyda solidne drewno z ich domu. Drzewo liściaste, więc pójdzie do pieca. Co dla kruków było ostoją i domem na pokolenia, to dla ludzi jest tylko odnawialnym źródłem energii. Choć nie dla wszystkich bez znaczenia – komentuje pan Jan (dane do wiadomości redakcji), nie kryjąc rozgoryczenia.©℗
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 22 listopada 2018 r.
Arleta NALEWAJKO
Fot. Czytelnik