Pieniądze przeminęły z wiatrem?

 

Po wejściu w życie Ustawy o odnawialnych źródłach energii, która znacząco zwiększyła dopuszczalną odległość turbin wiatrowych od zabudowań, inwestorzy wstrzymali swoje planowane inwestycje lub wręcz wycofali się z projektów – informują gminy w Zachodniopomorskiem.

Dla małych gmin, w których nie powstały planowane wcześniej farmy wiatrowe, nowe przepisy, w tym także te zmieniające zasady dopłat do tzw. zielonej energii, oznaczają często kres nadziei na wyższe wpływy do budżetu z tytułu podatku od nieruchomości. Lokalne samorządy, które jeszcze dwa-trzy lata temu liczyły na pokaźne kwoty z podatków od siłowni wiatrowych, na razie mogą zapomnieć o tych pieniądzach. Zdaniem Witolda Kępy, pełnomocnika wojewody zachodniopomorskiego ds. bezpieczeństwa energetycznego, są przynajmniej dwa powody, dla których inwestorzy wstrzymują się z inwestycjami. Pierwszy wspomniany już powód to nowe normy odległościowe. Niewiele planowanych turbin spełniałoby nowe wymagania, które stawia przed inwestorami ustawodawca. Z powodu protestów części mieszkańców i nacisków tzw. lobby węglowego ustanowiono minimalną odległość turbiny od zabudowań, która od ponad roku wynosi 10-krotność wysokości siłowni (w praktyce to często ponad 1 km). Wymóg sprawia, że normę taką spełnić może jedynie znikoma część planowanych siłowni. Drugim, nie mniej ważnym powodem, są również nowe zasady dofinansowania energii wiatrowej, jak twierdzą inwestorzy – mniej korzystne niż wcześniej.

Efekt jest taki, że inwestycje wstrzymano, a gminy i prywatni właściciele terenów, którymi zainteresowani byli deweloperzy „wiatrowi”, nie uzyskają pieniędzy z podatków i z tytułu dzierżawy gruntów.©℗

Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 14 grudnia 2017 r.

Tekst i fot. R.K. CIEPLIŃSKI