Jest w stanie wskazującym na zużycie: zagrażającym zdrowiu, nawet życiu. Strefą zieloną, ale też zaniedbaną i niebezpieczną. W ocenie atrakcyjności – obecnie – na poziomie zaskakująco bliskim zeru. Mowa o parku „Przygodna” z wielką pompą – zaledwie siedem lat temu – otwartym na Gumieńcach.
Park zajął teren byłej szkółki sadzonek, która należała do dawnego wydziału zieleni miejskiej. Powstawał przez pół roku. Tyle czasu zajęło zagospodarowanie 2,2 ha dwoma placami zabaw, siłownią i innymi elementami tzw. małej architektury: ławkami, gabionami, stołami, koszami i stojakami na rowery. „Przygodna” była jedną z najefektowniejszych zielonych inwestycji w ostatnich latach zrealizowanych w Szczecinie. Na dodatek pierwszym – zbudowanym od podstaw – powojennym parkiem miejskim. Oddanym do użytku w maju 2011 r. za – nawet obecnie – niebagatelną cenę ponad 1,6 miliona złotych.
Od początku park był słabym punktem na mapie miejskiej zieleni. Najpierw podmiotem zarządzającym był Zakład Usług Komunalnych (do końca 2012 r.). Potem Wydział Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM, a konkretnie jeden pracownik, który na realizację zadań związanych z utrzymaniem czystości i pielęgnacji zieleni w imieniu miasta zawierał umowy z takimi zewnętrznymi podmiotami, jak np. z firmą LUPAR Ryszarda Czeraszkiewicza czy Stowarzyszeniem „Nasze Wycieczki”.
Gdy opieka nad parkiem trafiła już w pieczę podmiotów takich jak np. Thomas, to i tak – efektownym choć równie słabym punktem „Przygodnej” były jej alejki. Wielokrotnie „Kurier” pisał, jak rozsychają, butwieją, pękają i łamią się w nich deski.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 12 czerwca 2018 r.
Arleta NALEWAJKO
Fot. Mirosław WINCONEK