Już w piątek swoją działalność w odremontowanej siedzibie zaczyna szczecińska Opera na Zamku. Odwiedziliśmy instytucję tuż przed ponownym otwarciem.
Sercem każdego teatru jest scena. Na tej operowej stoją już dekoracje do „Balu maskowego", który ma być pierwsza premierą po powrocie do zamku.
- Mechanizm obrotowy się sprawdza, mamy wreszcie większą kieszeń sceniczną, orkiestron jest zasłaniany i wówczas powiększa się scena, na przykład na potrzeby spektaklu baletowego - wylicza Tomasz Ostach. - Schody na widowni są bezpieczne, podświetlane z boku.
Sala utrzymana jest w ciemnych kolorach: podłogi i ściany są wykonane z ciemnobrązowych, dębowych klepek, fotele z kolei (w liczbie 550) są czarne. Nad tym, co najważniejsze w muzycznych instytucjach, czyli nad akustyką czuwali fachowcy z Wrocławia.
W Galerii Południowej, która ma być miejscem bankietów, wystaw i niedużych spektakli, schnie jeszcze ostatnia warstwa oleju na dębowej podłodze. Lada chwila staną tu sofy dla publiczności, a w sobotę odbędzie się pierwszy wernisaż.
Zobacz więcej zdjęć z wyremontowanej Opery w naszej galerii
Duże wrażenie robi biało-czarny hol. Na podłodze - czarne kafle z Indii, na suficie ledowe, zmieniające kolory lampy, dużo szkła, winda, przy szatniach monitory z wyświetlanym repertuarem lub transmisją spektaklu z sali. Jedynym zgrzytem są drzwi wejściowe od strony zamku: plastikowe, oklejone plakatami, przy drewnianym wejściu znajdującej się vis-a-vis restauracji Zamkowa - po prostu tandetne.
Atrakcje czekają na tych, którzy zejdą do toalet, położonych na poziomie -2: to właśnie tu widać odkryte przez archeologów zabytkowe pozostałości po siedzibie Gryfitów. Część z nich wyeksponowano na ścianach, część zaś pod przeszkloną i podświetloną podłogą..©℗
Katarzyna STRÓŻYK
Fot.: Dariusz GORAJSKI