– Straciliśmy nie tylko dorobek wielu miesięcy harówki. On odebrał nam poczucie sprawiedliwości i bezpieczeństwa – mówi małżeństwo przedsiębiorców z Gryfic. Złodziej wyniósł z ich domu dwieście pięćdziesiąt tysięcy złotych. Po zatrzymaniu przyznał się do kradzieży, ale niecałej kwoty. Kryminalni znaleźli też znaczną ilość narkotyku. Prokurator uznał, że nie zachodzi konieczność aresztu tymczasowego.
D. ma 22 lata. Od kilku sezonów pracował u małżeństwa przedsiębiorców z Gryfic. Znali go od chłopaka. Także jego rodziców. Jak mówią, traktowali jak swojego, kogoś bliskiego, prawie jak członka rodziny. A to kawa, a to coś zjadł. Pizzę się piekło razem. Psy nawet próbował układać pod siebie. W najśmielszych fantazjach nie narysowaliby scenariusza, w którym D. wynosi z ich domu 250 tys. zł. W czerwcu chłopak zaczyna znów pracować dla firmy. Sprzedaje opakowania na Wybrzeżu. Pensja plus prowizja. Pieniądze niezłe, nawet do 2400 za miesiąc.
– Pytałem go w takiej przyjacielskiej rozmowie, jakie ma plany po sezonie. Czy coś sobie odłożył, co chce kupić. On, że marzy mu się mazda 3, że ma już 7 tysięcy, ale musi jeszcze uzbierać. Ja, że pomogę poszukać coś na niemieckich aukcjach. Byłem więc zszokowany, gdy 10 lipca dostaję wiadomość tekstową „Dziękuję panie kierowniku, nie przyjdę jutro do roboty” – wspomina przedsiębiorca.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 9 maja 2017 r.
Tekst i fot. Marzena Domaradzka