To była pierwsza w Polsce i Europie tego rodzaju inicjatywa. Jednak otwarte w Warszawie „okno życia dla zwierząt" przepełniło się już po dwóch dniach, a przetrwało ledwie kilka tygodni. Bo firmująca przedsięwzięcie organizacja pozarządowa nie miała ani fizycznych, ani nawet prawnych możliwości sprostania wyzwaniu. Natomiast w Szczecinie…
Przez lokalne środowisko zwierzolubów przetacza się dyskusja na temat sensu powrotu do inicjatywy zarzuconej najpierw w Warszawie, a potem w Łodzi. Przyświecają jej identyczne motywy humanitarnej alternaty dla porzucania zwierząt przy drogach, w parkach i lasach, dla zabijania niechcianych psów i kotów.
- Jeżeli znalazłaby się organizacja, która byłaby w stanie zapewnić należytą opiekę wszystkim zrzeczonym zwierzętom, to oczywiście jest to rozwiązanie warte rozważenia. Ale w Szczecinie takiej nie widzę - uważa Karolina Winter-Zielińska ze szczecińskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 30 listopada 2018 r.
Arleta Nalewajko
Fot. Dariusz Gorajski