Przymusowa nieodpłatna praca ludności wiejskiej przy naprawie dróg lokalnych zwana była szarwarkiem. Średniowieczny zwyczaj właśnie przywracany jest w gminie Nowogard.
Czermnica – wieś na obrzeżach gminy Nowogard. Mieszkańcy małego przysiółka, oddalonego o prawe 2 km od wsi, proszą burmistrza o naprawę gruntowej drogi do wsi. Droga jest rozjeżdżona, po opadach nieprzejezdna. W połowie ub. tygodnia nadchodzi pomoc: przyjeżdżają wywrotki pełne tłucznia. Wyrzucają zawartość na polną drogę prowadzącą do przysiółka. Odjeżdżają. Droga jest zatarasowana, nie przejedzie ani pogotowie, ani straż pożarna, nie przejadą też mieszkańcy, nawet terenówką.
Nie pojawiają się żadne maszyny budowlane. Jedna z mieszkanek kontaktuje się z pracownikami gminy. Pyta, co dalej. Słyszy, że ma rozgarnąć tłuczeń we własnym zakresie.
– Ale jak? Grabiami??
– Da pani radę…!
Mieszkańcy przysiółka wynajmują koparkę, która rozściela tłuczeń na polną, stanowiącą własność gminy drogę. Godzina pracy sprzętu to około 300 zł, koparka pracuje parę godzin. Pieniędzy oczywiście nikt nie zwróci. Ale wieczorem droga jest przejezdna, da się dojechać do domu i do pracy.
Efekt jest wątpliwej jakości: tłuczeń jest tylko rozrzucony na drodze, nieubity wałem. Prawdziwym testem będą pierwsze większe opady.
Jak twierdzą mieszkańcy nowogardzkich wsi, w podobny sposób załatwiane są inne wnioski o naprawę dróg gruntowych. Gmina zleca przywiezienie materiału mającego służyć do naprawy drogi, a sama naprawa ma już być wykonana przez mieszkańców wsi, najczęściej niedysponujących odpowiednim sprzętem. Mieszkańcy wsi zazwyczaj pokornie dają się zaprząc do pracy przypominającej szarwark – wspomniany na wstępie obowiązek nieodpłatnej pracy nakładany od średniowiecza aż do połowy XX w. na ludność wiejską. Szarwark został zniesiony w Polsce krótko po ostatniej wojnie, ale jak widać – nie wszędzie. ©℗
Tekst i fot. (cm)
Na zdjęciu: Gdyby mieszkańcy nie wynajęli koparki, nie dojechaliby do domów...