Jeżeli nagle pojawia się niedowład kończyn, silny ból głowy i zaburzenie równowagi, trudność mówienia i rozumienia mowy, wykrzywienie twarzy… to alarm! Trzeba jak najszybciej wezwać pogotowie. Może to być udar niedokrwienny mózgu. Liczy się każda minuta. Najskuteczniejsze i najnowocześniejsze metody leczenia można zastosować tylko w ciągu kilku pierwszych godzin od wystąpienia objawów udaru. Jedną z takich nowoczesnych terapii prowadzi szpital przy ul. Arkońskiej w Szczecinie.
Pan Jarosław ma 53 lata. Żyje zdrowo – dba o dietę i aktywność fizyczną, nie pali. Okaz zdrowia. Aż nagle…
– Najpierw zaczęła mnie boleć głowa, później miałem problemy z utrzymaniem równowagi, a po jakimś czasie nie mogłem już chodzić – opowiada. – Niestety, do szpitala trafiłem dopiero po mniej więcej 36 godzinach. Cały jeden dzień próbowałem jeszcze wytrzymać. Myślałem na początku, że to typowy ból głowy, który za chwilę przejdzie. Nie przeszło. Było tylko gorzej.
Po tak długim czasie od wystąpienia objawów lekarze mieli już ograniczone możliwości terapii. Pozostało głównie leczenie objawowe. Pan Jarosław miał jednak szczęście. Dość szybko wraca do pełnej sprawności.
– Do tej pory stosowaliśmy trombolizę (aktylizę), czyli rozpuszczanie skrzepu przez specjalny lek – tłumaczy lekarz Małgorzata Niekrasz. – Jest to bardzo bezpieczne, ale ograniczeni byliśmy czasem do 2-4 godzin. W tym roku weszliśmy, jako jedyny ośrodek w Zachodniopomorskiem, także do leczenia trombektomią, czyli mechanicznego usuwania skrzepu. I teraz mamy czas do około 6 godzin od wystąpienia objawów udaru. To najlepsze metody. Dajemy pacjentowi szansę na powrót do normalnego życia. Tak się leczy udary na całym świecie. Przy czym dla trombektomii mamy mniej przeciwwskazań. Ogranicza nas tylko czas.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 22 czerwca 2018 r.
Tekst i fot. Agnieszka Spirydowicz
