Miasto jest bardzo piękne, ma czyste powietrze, a ludzie są przyjaźni – mówił w poniedziałek (17 grudnia) Dymitr Brizicki, który z żoną Anną i 6-letnim synem Mateuszem odebrał dowody osobiste rąk prezydenta Piotra Jedlińskiego. Zostali nowymi koszalinianinami.
Pierwszego grudnia br., na mocy obowiązującej ustawy o repatriacji, rodzina z Kazachstanu uzyskała polskie obywatelstwo z chwilą przekroczenia granicy. Poprzedziło to wiele formalności związanych z przygotowaniem dokumentów.
– Czuję się Polakiem – powiedział dumnie Dymitr, który włada naszym językiem.
Jest potomkiem Polaków, których w 1936 roku wywieziono na stepy z okolic Żytomierza. Miasto znajduje się obecnie w granicach Ukrainy, ale przed II wojną światową leżało w Związku Radzieckim. W kazachskich paszportach Dymitr i Mateusz mieli wpis o narodowości polskiej. Państwo Briziccy posiadają także Karty Polaka.
Wybrali Koszalin, bo tu już mieszka ich rodzina – siostra i kuzyn. Dymitr z zawody jest kierowcą, jego żona pracowała w księgowości, a syn nie może doczekać się pójścia do przedszkola, żeby być wśród rówieśników i lepiej poznać język polski.
Dowody osobiste to nie wszystko. W styczniu 2019 roku rodzina otrzyma mieszkanie z zasobów Zarządu Budynków Mieszkalnych. Na remont i wyposażenie lokalu miasto uzyskało ze skarbu państwa dotację w wysokości 160 tys. zł.
To już trzecia rodzina repatriantów z Kazachstanu, która w ostatnich dwóch latach osiedliła się na stałe w Koszalinie. Łącznie przybyło 10 osób. Prezydent Piotr Jedliński zapowiada, ze będzie ich więcej. Ratusz oczekuje na decyzję Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji o przydzieleniu czwartej rodziny repatriantów, aby mogła przyjechać do Koszalina. ©℗
Tekst i fot. (m)
Na zdjęciu: - Pani Maria Lis jak mamusia, zawsze jest z nami - tak o szefowej Wydziału Spraw Obywatelskich Urzędu Miejskiego (z lewej) mówiła rodzina repatriantów z Kazachstanu.