Piotruś Wróbel mieszka w miejscowości Żórawie pod Gryfinem. 25 lutego skończy pierwszy rok swojego życia. Jest pogodnym, wesołym dzieckiem. Aż trudno uwierzyć, że od kilku miesięcy walczy z okrutnym potworem – siatkówczakiem. To rzadki i groźny nowotwór złośliwy oka. U Piotrusia zdiagnozowano go w obu oczkach.
Badania kontrolne przeprowadzone w trzecim miesiącu życia dziecka wskazują na jego prawidłowy rozwój. Miesiąc później rodzice obserwują, że Piotrusiowi „ucieka oczko”. Okulista badający chłopca nie widzi powodów do zmartwień. Ale lekarkę pediatrę objawy te niepokoją, zachęca rodziców do przeprowadzenia dalszych badań. Kolejny okulista dostrzega, że w oczkach Piotrusia coś się dzieje, jednak do właściwego rozpoznania potrzebny jest specjalistyczny sprzęt. W klinice na szczecińskich Pomorzanach Piotruś przechodzi komplet badań. Diagnoza ścina rodziców z nóg – w obu oczkach ich syna wykryto guzy. Siatkówczak obuoczny. Leczenie – w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.
- Jak przez mgłę pamiętam, co do mnie mówili lekarze – wspomina mama Piotrusia. – W głowie pulsowało mi tylko, że to siatkówczak, i że trzeba do Warszawy. Byłam przerażona. Nigdy wcześniej o takiej chorobie nie słyszałam. Dopiero w domu spojrzałam na skierowanie. I zamarłam, kiedy przeczytałam: „nowotwór złośliwy”.
Badania na okulistyce w CZD potwierdziły, że guzy są w obu oczkach. Piotrusia przeniesiono na oddział onkologiczny i rozpoczęto chemioterapię.
- Pierwszy raz byliśmy w Centrum pod koniec października ubiegłego roku – mówi tato chłopca. – Jeździmy tam na chemię co trzy tygodnie na minimum dwa dni.
O tym, że w Nowym Jorku jest klinika, w której z dużą skutecznością leczy się siatkówczaka, dowiedzieli się od innych rodziców, których spotykali w Warszawie.
- Doktor Abramson stosuje inną chemię – wyjaśniają rodzice Piotrusia. – To kuracja melphalanem, który podawany jest przez tętnicę udową prosto do oczka. Większość tego leku skierowana jest bezpośrednio w ognisko choroby. Zupełnie inaczej niż w przypadku chemii ogólnej, którą stosuje się w takich przypadkach w Polsce.
Kuracja w nowojorskiej klinice to duża szansa na zniszczenie guza i uratowanie oczu Piotrusia. Z leczenia u dra Abramsona korzystają dzieci z całego świata, więc rodzice konsultują z wybitnym specjalistą przypadek syna. Otrzymują kosztorys. Na leczenie obu oczek Piotrusia potrzeba półtora miliona złotych! To zawrotna kwota. To kolejna informacja, która podcina skrzydła zrozpaczonym rodzicom chorego chłopca. Ale nie poddają się. Walczą przecież o życie swojego dziecka. I o to, by w tym życiu Piotruś miał szansę taką jak inne dzieci. Do normalnego szczęśliwego dzieciństwa, wesołych zabaw z rówieśnikami. W tej walce nie są osamotnieni. Pomaga rodzina, znajomi, nieznajomi. Krąg przyjaciół Piotrusia powiększa się z dnia na dzień. Rodzice są wdzięczni za każdy odruch serca, który przybliża wyjazd ich syna na leczenie w USA i jest szansą na uratowanie życia i oczu dziecka. ©℗
Tekst i fot. Maria Piznal
Na zdjęciu: Piotruś ma niespełna rok, ale dzielnie walczy z chorobą.
Podajemy dwa numery kont, na które można przekazać finansową pomoc na leczenie Piotra Wróbla. W tytule darowizn należy napisać: „Darowizna Piotr Wróbel”.
Fundacja Rycerze i Księżniczki, ul. Zagójska 2/4/85 04-101 Warszawa – PKO Bank Polski SA konto numer: 90 1020 1042 0000 8902 0324 4142
Fundacja „Nasze dzieci” przy Klinice Onkologii w Instytucie „Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka”, al. Dzieci Polskich 20, lok. 120A 04-730 WARSZAWA – BANK PEKAO S.A. nr konta: 76 1240 1109 1111 0010 1163 7630.