"W prawie 1000 miejscach dostępne są już dodatkowe ułatwienia dla pasażerów, końcowi dobiega umieszczanie tabliczek z kwadratowym kodem graficznym. Skanując go można sprawdzić za ile minut przyjedzie autobus lub tramwaj. Docelowo rozwiązaniem mają być objęte wszystkie przystanki". Komunikat tej treści kilka dni temu otrzymały wszystkie media.
Zarząd Dróg i Transportu Miejskiego chwali się ułatwieniem, które faktycznie jest dobrym rozwiązaniem. Wystarczy smartfon, który "czyta" QR kody, by w kilka sekund, nawet bez sprawdzania godziny, zorientować się, kiedy przyjedzie wyczekiwany przez nas tramwaj i autobus. Jeśli pojazd jest zalogowany do systemu obejmującego całą sieć komunikacji miejskiej, wyświetli nam się czas przyjazdu nie ten widniejący w rozkładzie, ale rzeczywisty, uwzględniający np. postój w korku! Na ekranie smartfona otrzymamy informacje o najbliższych kursach w takiej postaci, w jakiej można ujrzeć je na 80 elektronicznych tablicach ustawionych w wielu częściach miasta. Naklejki są jednak nieporównywalnie tańsze.
- Specjalne kody QR pojawiają się na słupkach lub gablotach przystankowych. Gdy zeskanujemy kod za pomocą dowolnej aplikacji QR na smartfonie lub tablecie, na ekranie naszego urządzenia mobilnego pojawi tablica z rzeczywistymi czasami odjazdów zalogowanych autobusów lub tramwajów dla przystanku, na którym się znajdujemy - tłumaczy Hanna Pieczyńska, rzecznik miasta ds. dróg i transportu miejskiego. - Najkrócej mówiąc, jest to wirtualny odpowiednik tablicy elektronicznej.
Niestety, nie wszędzie z wynalazku można korzystać tak, jak chcieliby pomysłodawcy i pasażerowie. Część tabliczek z kodami umieszczono w gablotach w miejscu, gdzie wcześniej wandale już zaznaczyli swą obecność. Mimo usunięcia graffiti, szyby są zmatowione, pomazane, i smartfony nie są w stanie odczytać informacji. Część kodów naklejono też na metalowych tabliczkach przykręconych do tradycyjnych przystankowych słupków. I w takich przypadkach wandale także zaznaczają swą obecnośc, utrudniając podróż normalnym pasażerom. ©℗
Tekst i fot. Tomasz TOKARZEWSKI