Zmarł Ryszard Wilk, wybitny szczeciński rzeźbiarz, profesor architektury i sztuki. Przez ponad 30 lat pracował na Politechnice Szczecińskiej. Był współzałożycielem Wyższej Szkoły Sztuki Użytkowej oraz Akademii Sztuki w Szczecinie.
Jego najsłynniejszym dziełem jest "Labirynt", rzeźba znajdująca się niedaleko Sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa w Szczecinie. Był członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków i Stowarzyszenia Architektów Polskich.
Kiedy w czerwcu 2023 roku w Galerii Architektów Forma otwierano wystawę pod znamiennym tytułem „Okiem Wilka” publiczność, wśród której sporo było studentów, mogła być nieco zdezorientowana. Rzeźbiarz, profesor Ryszard Wilk, znany ze swoich industrialnych prac, zaprezentował tam z jednej strony mięsiste studia postaci, rysunki z natury, a z drugiej ulotne, niefrasobliwe lekkie i linearne szkice, o których trudno byłoby powiedzieć, że wyszły spod ręki rzeźbiarza. Ryszard Wilk był też doskonałym perkusistą, grał jazz w różnych składach i zespołach. Był świetnym pedagogiem. Otwarty, przyjazny dla ludzi, pełen energii i optymizmu. Odszedł 4 listopada…
W Szczecinie, gdzie mieszkał i tworzył, znany jest głównie z rzeźby pt. Labirynt, która stojąc na pl. Zwycięstwa, wpisała się już w pejzaż tej części miasta. A przecież jest autorem bardzo licznych prac rzeźbiarskich i wieloprzestrzennych instalacji ceramicznych.
Dwa lata temu mogliśmy się przekonać, że miał talent do rysunku. Studenckie prace, które przez kilka dekad przechowywała w swoich zbiorach architekt Teresa Miotke-Sowińska, koleżanka Ryszarda Wilka z czasów studiów w PWSSP w Gdańsku, mogły budzić respekt. Zdecydowana, a jednocześnie lekka kreska, precyzyjnie ujęta forma, proporcje, bezbłędna anatomia, ruch… to wszystko było w rysunkach profesora Wilka z czasów, kiedy był jeszcze studentem. Można powiedzieć, że były to poważne prace przyszłego rzeźbiarza. Gdyby jednak młody Wilk został malarzem, czy grafikiem moglibyśmy być zaskoczeni nie mniej niż zaskakują dziś jego industrialne rzeźby - instalacje.
Był kreatywny i trudno go umieścić w jednej szufladce. Robił, co chciał, a nie to, czego od niego oczekiwano. Widać to wyraźnie dopiero po tym, jak odszedł. Tak charakteryzuje się wielki potencjał i wolność artysty.
Ryszard Wilk był też pedagogiem i współtwórcą Wyższej Szkoły Sztuki Użytkowej. Później przez dwa lata związany był z Akademią Sztuki w Szczecinie, gdzie uczył rzeźby.
Ryszard Kiełtyka, znany malarz, były prezes okręgu Związku Polskich Artystów Plastyków w Szczecinie tak wspomina Ryszarda Wilka: - Byliśmy razem w wojsku w Złocieńcu. Ja byłem podporucznikiem, a on szeregowym. Traktowaliśmy to jak żart, to było nieistotne… Mieszkaliśmy w jednym pokoju. Bywało tak, że rano otwieram oczy, a on siedzi na podłodze po turecku i bębni. Ćwiczył ruchy perkusyjne. To było zadziwiające, bo swoje umiejętności szlifował przy byle okazji. Grał na perkusji z pasją. Zresztą później był członkiem różnych zespołów. Był w tym dobry. No i to jego zainteresowania rzeźbą. Wiem, że kiedy był w Gozdnicy, zetknął się również z wytwarzanymi tam przemysłowymi formami ceramicznymi, w tym z elementami zdobniczymi (Gozdnica słynęła z przemysłowych elementów ceramicznych). Ryszard się tym zainteresował i próbował użyć tych form w swojej twórczości. To zaważyło na jego dalszej drodze; tworzył niejako z elementów gotowych, czasem ingerował przed wypaleniem tych form. Traktował je jak klocki. Na placu Zwycięstwa stoi jego Labirynt. Rzeźba miała być nawet usunięta. Na szczęście tak się nie stał. Szkoda, że za jego życia nie udało się przywrócić jej pierwotnego wyglądu, że jej nie naprawiono. Ważna jest też jego działalność pedagogiczna, miał podejście do młodych ludzi, studenci go wysoko oceniali, to jego dynamiczne podejście do... wszystkiego było cenione. Pełen energii, optymizmu. Był przyjazny dla ludzi.
Za swoją działalność odbierał nagrody i wyróżnienia. Był między innymi laureatem Nagrody Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego „Pro Arte” za wybitne osiągnięcia w dziedzinie kultury. W 2024 roku został odznaczony medalem Zasłużony dla Miasta Szczecin.
Zmarł w wieku 87 lat, pod koniec życia używał kuli. Jeśli wyznacznikiem starości jest powielanie tego, co było, zatrzymanie się i spoglądanie za siebie, to tak naprawdę nigdy się nie zestarzał.
Roman Ciepliński, Ł.T.