U ptaków nastał czas podlotów. Oznacza, że ich młode pokolenie „fruwaków" właśnie próbuje wejść w nowy etap życia: dorastanie. „Nie są już pisklętami, bo opuściły gniazda, ale wciąż pozostają pod opieką rodziców. Tymczasem ludzie…
- W porywie serca, niestety bezmyślnie, pozbawiają je tej opieki: porywają dla rzekomego ratowania. Dlatego apelujemy: Nie zabieraj ptaków rodzicom! - przekonuje Marzena Białowolska, prezeska Fundacji na Rzecz Zwierząt „Dzika Ostoja".
Dzika Ostoja pomaga skrzywdzonym przez los i ludzi dzikim zwierzętom. W jej ośrodku oraz pod opieką wolontariuszy każdego roku znajdują pomoc, wsparcie i ratunek tysiące dzikich i nie tylko leśnych naszych „braci mniejszych". Także ptaki.
- Teraz około 80 procent sygnałów docierających do naszej Dzikiej Ostoi dotyczy właśnie ptaków zauważonych czy znalezionych w trawie. W naturze ludzkiej tkwi pomaganie. Patrzymy więc sercem: pisklak siedzi sam, w trawie, wokół nikogo, patrzy tylko na mnie, takimi wielkimi oczami, pewnie głodny, nikt mu nie pomoże, świat zły, więc muszę go ratować. A too nie tak! Prawda jest zupełnie inna - wyjaśnia Marzena Białowolska. - On siedzi, jak to podlot. W trawie i podskakuje, bo jeszcze nie umie latać. To jego czas jakby na siłowni: musi podrosnąć, wyćwiczyć mięśnie. Gdy dorośnie dopiero wtedy zacznie latać. Patrzy, bo chciałby w cieniu nad nim dostrzec cień matki. Wrzeszczy nie po to, by go ratować. Tylko, żeby przywołać rodziców z żarciem. Bo jest u nich na „zdalnym sterowaniu", czyli z oddali, ale w stałej opiece. On nie chce pomocy od nas, czyli ludzi, tylko smacznego robaka!
Także przy okazji ptasich podlotów kłania się stara zasada: chcesz pomagać, to rób to z głową.
- Jeżeli chcemy pomagać, to musimy się edukować. Stąd nasz pomysł na plakat. Chcemy, żeby dotarł do jak najszerszej grupy odbiorców. Bo wtedy mamy szansę pomóc naprawdę tym, co w realnej potrzebie i rzeczywiście czekają na ratunek - przyznaje Marzena Białowolska.
Plakat przykuwa uwagę czytelnym przekazem i atrakcyjną oszczędną formą graficzną. Możemy na nim przeczytać: „Jestem malutki. Mam króciutki ogonek. Głośno ćwierkam, gdy jestem głodny. Podskakuję na trawie i macham skrzydełkami, ale jeszcze nie latam. Dopiero wyskoczyłem z gniazda - właśnie po to, żeby nauczyć się latać. Mam opiekuje się mną z oddali. Odgania koty i ptaki, które mogą zrobić mi krzywdę. To moja szkoła dorastania. Dlatego proszę: nie zabieraj mi możliwości dorastania przy rodzicach!
Reaguj tylko gdy leżę na boku, mam wyrwane piórka lub moje skrzydełka są bezwładnie oparte o ziemię".
Przesłanie jest oczywiste: nie porywaj maluchów! ©℗
* * *
Za Wikipedią: „Podlotem określa się ptaka, który opuścił gniazdo (nie jest już pisklęciem), ale nie potrafi jeszcze dobrze latać na dalekie odległości. Podlot jest karmiony przez rodziców poza gniazdem. Może wykazywać mniejszy niż dorosłe ptaki lęk przed człowiekiem. Przez ten etap przechodzą w swoim rozwoju m.in. drozdy, kawki i inne krukowate, ptaki drapieżne, sowy (tzw. gałęziaki), zięby, sikory. Podloty często trafiają niepotrzebnie w ręce ludzi, gdyż są błędnie uważane za porzucone pisklęta. Tymczasem podlot niewykazujący wyraźnych objawów choroby powinien być pozostawiony w spokoju".
(an)
Grafika: Dzika Ostoja