Sławomir Wieczorek
2018-08-07 14:59:27
Wspomnienie:
Wielokroć wymykała się śmierci. Jako dziecko wraz ze sporą grupą
Polaków, uciekając z okolic Równego do Generalnej Guberni, być może
unikła losu tysięcy Wołynian zamordowanych przez rezunów z UPA.
Jadąc pociągiem z sowicie opłaconymi Niemcami, omal nie została wraz
z innymi zastrzelona przez rozjuszonego pijanego żołnierza, któremu
pasażerowie, bojąc się tragicznego skutku, na jednym z postojów
uniemożliwili kąpiel w lodowatej przerębli. Masową egzekucję
wyperswadowali mu przytomniejsi koledzy. W 1966 roku wykryto u niej
ciężkie schorzenie. Onkolodzy rokowali jej pięć lat życia. W
październiku 1981 roku, wyjeżdżając wcześniej niż zaplanowano z
Radomia, uniemożliwiła podanie jej przez tajnego współpracownika
Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Karol” śmiertelnej dawki
furosemidu.
Za to śmierć dotykała jej najbliższych. Miała zaledwie
dziesięć lat, gdy w pierwszych dniach wojny zginął jej ojciec.
Wkrótce zmarła matka, którą rozpacz pozbawiła woli życia. Starszy
brat wywieziony na Syberię, nigdy już stamtąd nie wrócił. Gdy w 1971
roku minął dawany jej przez lekarzy okres życia, niespodziewanie zaś
zmarł jej mąż. W 1984 roku funkcjonariusze SB zamordowali księdza
Jerzego Popiełuszkę, jej ukochanego kapelana robotników, na którego
msze święte za Ojczyznę regularnie przyjeżdżała z Gdańska.
Annę Walentynowicz poznałem osobiście w sierpniu 1995 roku
w Domu imienia Józefa Piłsudskiego na krakowskich Oleandrach, gdy
zostałem zaproszony na Sympozjum w Obronie Ojczystego Domu w 20.
rocznicę głodówki w Bieżanowie, urządzonej w proteście przeciwko
bestialskiemu zabójstwu księdza Jerzego Popiełuszki,. Byłem
zdziwiony – to ta filigranowa kobieta rzuciła wyzwanie komunizmowi?
To ją regularnie inwigilowało stu esbeków i konfidentów?Pamiętam
interesujący wykład Zbigniewa Branacha o zamordowanych
przez „nieznanych sprawców” ledwie sześć lat wcześniej niezłomnych
kapłanach Stefanie Niedzielaku, Stanisławie Suchowolcu i Sylwestrze
Zychu, zaś nocleg dzieliłem w jednym pokoju z pułkownikiem Ryszardem
Dorfem ze Stowarzyszenia Patriotycznego VIRITIM. Doktor Wanda
Półtawska w rozmowach kuluarowych widziała we mnie przyszłego
kapłana: „Idź pomódl się przed figurką maryjną, a następnie złóż
dokumenty w seminarium duchownym. Andrzejowi Gwieździe przekazałem
zdjęcia z odbytego miesiąc wcześniej Zlotu Młodzieży Prawicowej w
Sopocie zorganizowanego przez „Gazetę Polską”, na którym, obok
Stanisława Michalkiewicza, Jacka Kurskiego i Kornela Morawieckiego,
był jednym z prelegentów. Żałowała, że i po nią nie zadzwoniono, bo
chętnie spotkałaby się z młodzieżą.
Na Oleandrach spotkaliśmy się na kolejnym sympozjum w 2007
roku. Wykłady wygłosili wówczas Jan Olszewski i Antoni Macierewicz.
Po uroczystej mszy świętej w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w
Krakowie-Łagiewnikach, podczas której przekazała jako wotum
dziękczynne Medal Wolności przyznany jej przez Amerykańską Fundację
Ofiar Komunizmu, podtrzymywałem ją wraz z Kornelem Morawieckim i
Janem Parysem. Musiała poruszać się o lasce.
W ostatniej Konferencji „Polska po XX latach 1989-2009”
uczestniczyłem w grudniu 2009 roku w Sejmie Rzeczypospolitej
Polskiej. Wystąpienia redaktora Krzysztofa Wyszkowskiego i
profesorów Józefiny Hrynkiewicz i Andrzeja Nowaka. Tajwańscy
dziennikarze nadający wolnościowe audycje na 80 procent
kontynentalnych komunistycznych Chin oraz urodzony i wychowany w
Kanadzie Polak, służący im za tłumacza. Pani Ania miała cenny dar
pozyskiwania przeróżnych wartościowych ludzi. I znów podtrzymując,
pomagałem jej się przemieszczać po sejmowych schodach.
Tylu wykształconych ludzi wokół niej. I ona, niewstydząca
się przyznawać, iż ma ukończone cztery klasy szkoły podstawowej,
jakże odstawała od peerelowskich wykształciuchów. A może tylko
wyznaczała kolejne kamienie milowe polskiej historii? Wszak to chłop
Bartosz Głowacki swą czapką ugasił lont rosyjskiej armaty, szewc Jan
Kiliński poprowadził Warszawiaków na barykady, górale wywiedli ze
szwedzkiej obławy króla Jana Kazimierza, zaś z czasów nam
współczesnych to suwnicowa porwała za sobą załogę Stoczni Gdańskiej,
a następnie innych zakładów Trójmiasta.
W czerwcu 1999 roku zaproponowano mi pracę w Gabinecie
Wojewody Lubuskiego. Dwa miesiące później rozmawiałem z Bogusławem
Gruszczyńskim – członkiem Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” w
Gorzowie Wlkp., jednym ze stu internowanych mieszkańców mojego
regionu, od 1985 roku przebywającym na „emigracji w Radomiu”.
Przypomniał, że 15 sierpnia przypadają urodziny pani Ani i warto
jej złożyć życzenia. Propozycję wysłania listu gratulacyjnego przez
pierwszego wojewodę lubuskiego złożyłem jego pochodzącemu z
Sulejówka doradcy – Tomaszowi Krukowi. Mianowany na to stanowisko
warszawianin Jan Majchrowski temu tylko przyklasnął. Jakże miło się
poczułem, gdy w rozmowie telefonicznej pani Ania radośnie zdziwiona
dopytywała mnie, „dlaczego to Wasz wojewoda wysłał mi tak piękne
życzenia?”.
W 1996 roku w jej gdańskim mieszkaniu gościli moi redakcyjni
koledzy z wydawanego w latach 1995-97 w Gorzowie Wlkp. Młodzieżowego
Pisma Poza Cenzurą „OSZOŁOM”: Janusz Kudlaszyk i Jarosław
Mierzejewski. Po powrocie opowiadali, jak ich „ganiła”: „Dlaczego
nazwaliście się Oszołom? Nie powinniście sami sobie narzucać tego,
jak oni was odbierają”. Słowa te później powtórzyła mi w Krakowie
oraz podczas licznych rozmów telefonicznych. Koledzy zachwalali jej
przyrządzone na śniadanie kopytka. I, obok Joanny i Andrzeja
Gwiazdów, jako jedyna z przywódców „Solidarności”, tak jak przed
wybuchem Sierpnia'80 do końca życia zajmowała to samo mieszkanie w
ponurym peerelowskim blokowisku.
31 sierpnia 2005 roku wraz z Wigą Karniej, córką Hanny
Łukowskiej-Karniej – najbardziej zaufanej łączniczki Kornela
Morawieckiego z czasów Solidarności Walczącej – wybrałem się do
Gdańska na 25. rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych. W sali
konferencyjnej NOT Joanna Duda-Gwiazda poinformowała zebranych,
że „Ania nie mogła przybyć, bo jest ciężko chora”. Jakiś czas po
powrocie z uroczystości zadzwoniłem do niej na telefon domowy.
Dziękowała za pamięć. Wspominaliśmy niedawno zmarłego Jana Pawła II.
Opowiadała o synu-marynarzu, który nie mogąc znaleźć pracy w Polsce,
pływa pod cypryjską banderą.
Minęły już trzy dekady od słynnej głodówki w Bieżanowie.
Planowałem zorganizowanie w Gorzowie Wlkp. rocznicowego spotkania z
udziałem kapitana SB Kazimierza Sulki. Skutą kajdankami, zaprowadzał
ją do milicyjnego radiowozu. Dopytywałem: czy bił, ubliżał,
znieważał? Odpowiadała: nie. Chciała mu podziękować, że ocalił życie
księdzu Adolfowi Chojnackiemu, organizatorowi niezapomnianego protestu. Do
sennej placówki SB w Suchej Beskidzkiej dotarł rozkaz: zabić
księdza. Sulkę wytypowano do komanda śmierci. Opowiadała, jak nie
mogąc pogodzić się z „rozkazem” przełożonych, rozpił się. Następnie
ostrzegł księdza o przygotowywanym zamachu. Trafił do więzienia.
Wiedziała, że ma dwójkę dorosłych dziś dzieci. Szawła komunistycznej
bezpieki pragnęła ponownie spotkać. Parafianie księdza Chojnackiego,
po wyjściu esbeka z więzienia, podczas mszy świętej witali owacjami
na stojąco.
W rocznicę wprowadzenia stanu wojennego zamierzałem
zorganizować spotkanie z Janiną Stawisińską, matką Janusza, 21-
letniego górnika zastrzelonego przez ZOMO w grudniu 1981 roku w
Kopalni „Wujek” w Katowicach. Za próbę wmurowania tablicy
upamiętniającej pomordowanych górników dwa lata później Ania trafiła
do więzienia.Ikona ofiar stanu wojennego zmarła na drugi dzień, gdy sąd po raz kolejny uniewinnił towarzysza Czesława Kiszczaka. Pragnąłem, aby zachodnie rubieże Rzeczypospolitej
stały się centrum spotkań rodzin pomordowanych przez juntę
wojskową. Na poprzednie spotkanie z Teresą MajchrzakNa poprzednie spotkanie z Teresą Majchrzak, matką 19-letniego
Piotrka zabitego w Poznaniu w maju 1982 roku w Poznaniu, przyszło
tak wielu gorzowian.
Teresa Majchrzak jest kuzynką tragicznie zmarłego w
katastrofie lotniczej w Smoleńsku Janusza Kochanowskiego. W latach
80. uczestniczyła w pogrzebach księży zamordowanych przez Służbę
Bezpieczeństwa: Jerzego Popiełuszki, Sylwestra Zycha, Stefana
Suchowolca.
Ambitne plany kreślił ojciec Ani. Mała dziewczynka do końca
życia zapamiętała kolorowe kwestionariusze, nad którymi cała rodzina
marzyła o podróży statkiem po ogromnym falującym morzu. Wyjazd za
chlebem do Argentyny przerwał wybuch II wojny światowej. Być może
rodzice Ani, pobudowawszy za Wielką Wodą nowy wspanialszy dom,
dożyliby sędziwego wieku, jej starszy brat żyłby do dziś, a ona sama
w polonijnej organizacji wspierała pozostawionych w Kraju Ojców
Rodaków. Ale jak wglądałaby Polska, Europa i Świat gdyby nie
niesforność krnąbrnej suwnicowej?
18 kwietnia 2010 roku zamierzałem spotkać się z Anią w Gdańsku podczas
zaplanowanych obchodów 25-lecia Trójmiejskiej Solidarności
Walczącej. Byłem w Krakowie na pogrzebie Lecha, który jako niespełna
trzydziestolatek, ryzykując karierę naukową, objaśniał ongiś
skupionym wokół Ani robotnikom prawo pracy.
„Ja i moi współpracownicy kreśliliśmy plany” - z ostatniego
radiowego przemówienia Prezydenta Stefana Starzyńskiego do
mieszkańców walczącej Stolicy we wrześniu 1939 roku.
Dzieliła nas różnica pokoleń. Ale wzorem zwracających się do
niej pieszczotliwie w gorących dniach Sierpnia stoczniowców na
zawsze będę o niej mówić i pisać per Aniu.