- Niektórzy narzekają na policję, a ja doświadczyłam od funkcjonariuszy życzliwej i szybkiej pomocy - mówi pani Małgorzata, czytelniczka "Kuriera".
Jej mąż poszedł oddać krew i... zaginął. Po wielokrotnych telefonach na komórkę, na które nie było z jego strony żadnej odpowiedzi, szczecinianka zaniepokoiła się i poprosiła o pomoc policjantów z Komisariatu Szczecin Niebuszewo.
Zgłoszenie przyjął starszy aspirant sztabowy Michał Maj. W trakcie rozmowy telefonicznej starał się uspokoić p. Małgorzatę. Poinformował co powinna zabrać na komisariat, aby ułatwić poszukiwanie.
- Nie czekałam 24. czy 72. godzin. Policjanci od razu przystąpili do działania. Dane mojego męża przekazano patrolom - opowiada Czytelniczka.
Małżonek się odnalazł, więc historia zakończyła się happy endem. Okazało się, że powodem wielogodzinnego braku kontaktu był zgubiony telefon. - Chciałam za pośrednictwem waszej gazety podziękować funkcjonariuszom, a zwłaszcza st. asp. sztab panu Michałowi Majowi - kończy szczecinianka.
(isz)
Fot. Robert Wojciechowski (arch.)