A jak wygląda dziś sytuacja w regionalnym parlamencie?
Pomorzem Zachodnim rządzi PO (12 radnych) i PSL (7). Wspólnie mają większość (19 mandatów w 30-osobowym sejmiku). Na opozycyjnych ławach zasiada 6 radnych z klubu PiS. Do tego jest: 2 działaczy SLD, 2 radnych lewicowych, którzy zerwali z SLD, gdy jego szeregi opuścił Grzegorz Napieralski, oraz Maria Ilnicka-Mądry, która dostała się do sejmiku z listy Bezpartyjnych Piotra Krzystka.
O tym, że zmiana układu sił w sejmiku zachodniopomorskim jest łatwa do przeprowadzenia pisaliśmy już kilka miesięcy temu. Co wówczas powiedział nam wicemarszałek Jarosław Rzepa (PSL)?
- Przed założeniem koalicji (PO-PSL po wyborach samorządowych w listopadzie ub.r. - red.) miałem propozycję od PiS i SLD, żeby zostać marszałkiem. Ale nie brałem tego poważnie pod uwagę. Wiedziałem, że układ koalicyjny idzie z góry, z rządu - usłyszeliśmy w czerwcu od lider zachodniopomorskich ludowców.
Dziś sytuacja na górze wygląda zupełnie inaczej. PiS przejmuje władzę w Polsce, a PSL będzie mieć w nowym Sejmie małą grupę posłów. Przed formacją chude lata. I politycy PSL doskonale zdają sobie z tego sprawę. W regionie mogą trwać przy PO. Ale wchodząc w układ z PiS, mogą zyskać, bo mogą... nie stracić niektórych stanowisk - tych, na które Platforma nie ma już wpływu.
Niezależnie od tego, czy PSL będzie w jakikolwiek sposób współpracować z PiS na szczeblu centralnym, koalicja w regionie jest na wyciągnięcie ręki. Czy to może sprawić, że na przykład Cezary Szeliga, radny PSL, nie straci fotela wiceprezesa Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Warszawie? Nie można tego wykluczyć.
PiS, żeby myśleć o rządzeniu w regionem musi przeciągnąć na swoją stronę minimum 10 radnych. Jeśli dojdzie do porozumienia z PSL, wówczas partii Jarosława Kaczyńskiego będzie brakować 3 osób w wariancie podstawowym. Zakładam, że radni PiS mogą myśleć o włączeniu do koalicji Marii Ilnickiej-Mądry, bo skoro środowisko radnej współpracuje w szczecińskiej radzie miasta z PiS (nieoficjalna koalicja), to czemu radna Bezpartyjnych nie miałby współpracować w sejmiku z PiS.
Partia Jarosława Kaczyńskiego prawdopodobnie nie będzie mieć też problemu, żeby wyciągnąć kogoś z PO - z partii, która przegrała wybory parlamentarne i która szykuje się na okres politycznej posuchy. Takie transfery są znane w polityce. Do tego zostaje jeszcze lewe skrzydło sejmiku. Jest więc z kim negocjować ewentualnej o zmianie koalicji.
Jeśli Prawo i Sprawiedliwość zacznie grać pierwsze skrzypce w sejmiku, wówczas naturalnym kandydatem na marszałka będzie Paweł Mucha, szef klubu PiS. Mucha od kilu tygodni jest społecznym doradcą prezydenta Andrzeja Dudy. Przez to, że nie pobiera pensji z kancelarii prezydenta RP, może nadal prowadzić swoją kancelarię adwokacką. Gdyby został wojewodą, o czym spekulują niektóre media, musiały zrezygnować z obu zajęć. Jeśli zostanie marszałkiem, to odwiesi do szafy togę, ale raczej będzie mógł pozostać społecznym doradcą prezydenta. W Narodowej Radzie Rozwoju, którą powołał Andrzej Duda, znaleźli się samorządowcy, m.in. Adam Jarubas, marszałek świętokrzyski (PSL). Oczywiście pozycja Muchy w kancelarii prezydenta jest inna, ale NRR też jest organem doradczym.
Marszałka województwa wybierają radni wojewódzcy większością bezwzględną całego składu sejmiku (wystarczy 16 głosów). Zarząd województwa składa się ponad to z czterech innych osób (dziś układ jest: 3- PO, 2 - PSL). ©℗
Magdalena SZCZEPKOWSKA
Na zdjęciu: Czy Paweł Mucha zostanie marszałkiem województwa?
Fot.: Dariusz GORAJSKI