Czas nie tylko na wiosenne porządki, ale również na deratyzację. W całym Szczecinie akcja powinna się odbyć w tym samym terminie: do 30 kwietnia. Tak stanowi zarządzenie prezydenta, a przypomina straż miejska. Ale przede wszystkim tak nakazuje logika: jeżeli rzeczywiście chcemy powstrzymać stale się rozprzestrzeniającą plagę szczurów.
W Szczecinie szczury nawet przestały się przemieszczać piwnicami i kanałami, jak dawniej bywało. Teraz widać, jak szczury chadzają ulicami. o najlepiej wiedzą nie tylko mieszkańcy terenów przy Odrze - głównie Żelechowa, Stołczyna i Skolwina, ale również Śródmieścia i Starego Miasta. Ci ostatni - przy wparciu miejscowej Rady Osiedla - przed rokiem organizowali nawet społeczną zbiórkę funduszy dla przeprowadzenia dodatkowej akcji deratyzacyjnej: dla Podzamcza. Z krótkotrwałym efektem. Bowiem w zwalczaniu uciążliwych gryzoni niezbędna jest konsekwencja i systematyczność działań.
Miasto dwa razy w roku wypowiada walkę gryzoniom: wiosną i jesienią (wrzesień). Tyle że na odszczurzanie nie wydaje już budżetowych pieniędzy, jak to czyni w przypadku akcji zwalczania komarów i meszek. Koszty z tym związane od lat przerzuca na administratorów budynków komunalnych, wspólnoty mieszkaniowe, spółdzielnie. Ogranicza się do ogłaszania zarządzeń, wskazując termin kolejnej deratyzacji. Przynajmniej tyle, że akcja jest przeprowadzona w całym mieście o tym samym czasie - powinna więc być skuteczniejsza.
Jednak nie wszyscy administratorzy budynków pamiętają o obowiązkowym - narzuconym zarządzeniem prezydenta miasta - udziale w akcji odszczurzania. Nad ich zdyscyplinowaniem czuwa straż miejska. Właśnie rozsyła specjalne „zaproszenia" do właścicieli iwspółwłaścicieli, użytkowników wieczystych, jednostek organizacyjnych, osób posiadających nieruchomość w zarządzie lub użytkowaniu oraz do innych podmiotów władających nieruchomością. Z informacjo o konieczności „wypełniania ustawowych obowiązków dotyczących przeprowadzania deratyzacji".
- Następnie będą wysyłane prośby o potwierdzenie faktu przeprowadzenia deratyzacji i okazanie rachunków za zakup środków deratyzacyjnych, bądź przedłożenia umowy z firmą specjalistyczną świadczącą usługi w tym zakresie - informuje straż miejska.
Następnie - przy okazji rutynowych czynności - funkcjonariusze skontrolują, czy w budynkach została wyłożona trutka. Grzywna za uchylenie się od tego obowiązku sięga do 500 zł - w przypadku mandatu, a orzeczona przez sąd - nawet 5 tysięcy złotych. Może niezbyt dotkliwa to kara, ale wszak chodzi przede wszystkim o ludzką odpowiedzialność.
Wyłożenie trutki to najskuteczniejszy sposób zwalczania uciążliwych gryzoni w mieście, ale nie jedyny. Obrońcy praw zwierząt podpowiadają inne rozwiązanie.
- Obecność kotów na terenach miejskich jest często niedoceniana, a ma znaczny wpływ na wielkość populacji gryzoni - przypomina Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - W Szczecinie żyje ogromna ilość szczurów, które mogą przenosić różne choroby. Sama obecność kotów, ich zapach, powoduje, że szczury unikają miejsc, w których żyją dachowce. One nie polują na gryzonie z głodu, leży to w ich naturze i jest zachowaniem instynktownym. Dlatego bezdomne koty trzeba dokarmiać, aby były zdolne ograniczać populację szczurów.
Akcja deratyzacji w mieście nie powinna się ograniczyć wyłącznie do wykładania trutki. Specjaliści radzą, aby dodatkowo utrudnić gryzoniom przemieszczanie się i zajmowanie nowych terenów. Wystarczy „w budynkach i pomieszczeniach naprawić wszystkie uszkodzenia, które mogą służyć gryzoniom jako drogi dostępu, np. otwory w drzwiach, podłogach" oraz „usunąć z terenu i pomieszczeń wszelkich odpadów żywnościowych, mogących stanowić pożywienie dla zwalczanych szczurów".
* * *
Szczury w mieście to plaga. Szacuje się, że w dużych aglomeracjach na jednego mieszkańca przypada 10 tych gryzoni. Są jednak w Szczecinie rejony, w których ta średnia - jak oceniają specjaliści od deratyzacji - jest przynajmniej dwukrotnie wyższa. To tereny przy Odrze: od stoczni aż po Stołczyn i Skolwin, Śródmieście z jego oficynami i osiedla z budynkami, w których są zsypy na śmieci. ©℗
Arleta NALEWAJKO
Fot. przyszłe