W szczecińskim Sądzie Okręgowym rozpoczął się w piątek (20 października) proces 32-letniej Pauliny M. W lipcu 2016 r. zabiła nożem czternastomiesięcznego synka.
Kobieta przyznała się do morderstwa. Grozi jej nawet dożywocie - biegli nie stwierdzili bowiem braku poczytalności w chwili popełniania przestępstwa. Ugodziła nożem małego Olafa w lasku przy ul. Krygiera w Szczecinie. Przyjechała tu aż spod zachodniej granicy Niemiec. Potem, z martwym już synem w aucie, kierowała się dalej na południe Polski - do miejscowości, w której spoczywają jej rodzice. Chciała, by ją pochowano przy grobie mamy. Bo też miała umrzeć. Dlatego wjechała w pędzącą z naprzeciwka ciężarówkę.
Paulina M. ma więc przedstawione dwa zarzuty: zabójstwo dziecka i spowodowanie wypadku pod Sierpcem. Kobieta składała wyjaśnienia przez ponad dwie godziny. Przez cały czas płakała. Trzęsła na całym ciele. Co ciekawe, niewiele wspominała o małym Olafie i momencie, kiedy go zabijała. Skupiła się na mówieniu o swoim małżeństwie. Nieudanym. Jej zdaniem, z winy męża.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 23 października 2017 r.
Tekst i fot. Leszek Wójcik