Marszałek kontra wojewoda

Fot. Ryszard Pakieser  

Marszałek Olgierd Geblewicz zarzuca Prawu i Sprawiedliwości, że robi z mieszkańców regionu idiotów, ponieważ rząd, wbrew deklaracjom o konieczności oszczędzania, podwyższył kwotę wynagrodzenia dla rady nadzorczej Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Wojewoda Krzysztof Kozłowski odpowiada, że stawka, którą ustalił teraz, to prawie ta sama stawka, którą marszałek zaakceptował w 2013 roku. Jednocześnie obie strony zgadzają się co jednego: warto nakłaniać do korzystania z ekologicznych źródeł energii. 15 grudnia ruszy program pożyczek dla osób, którzy chcą takie żródła instalować.

Marszałek zapowiedział, że zaskarży decyzję wojewody, która w trybie nadzorczym dwa tygodnie temu wprowadził nowy zarząd do Funduszu. Będzie odwoływać się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.

- Jeszcze bardziej bulwersujące niż tamta decyzja wojewody jest zarządzenie, które przyszło do nas w ubiegły piątek. Dotyczy ono wynagrodzenia członków rady nadzorczej Funduszu - dodawał Olgierd Geblewicz.  - Podstawowym uzasadnieniem, jakim posługiwali się działacze Prawa i Sprawiedliwości w związku z koniecznością zmian w Wojewódzkich Funduszach Ochrony Środowiska, były oszczędności na radach nadzorczych i zarządach. Stwierdzono, że kosztują one zbyt dużo i że oszczędności, o tym mówił minister Gajda, można przeznaczyć na działania proekologiczne, w tym walkę ze smogiem. Nie kwestionowaliśmy, że te wynagrodzenia mogą być zbyt wysokie. W związku z tym podjęliśmy decyzję o ich zmniejszeniu. Zmniejszyliśmy liczbę członków zarządu. Po dojściu do władzy dobrej zmiany okazało się, że co innego się mówi, gdy się chce dokonać zamachu na fundusze ochrony środowiska, a co innego się robi, gdy się nad tego typu insytucją panuje. Dostaliśmy informację o nowych stawkach wynagrodzeń dla członków rad nadzorczych, które rosną ponad dwukrotnie. Miesięczny koszt utrzymania rady nadzorczej rośnie z 7 tysięcy 300 złotych na 16 tysięcy 700 złotych. Powiedzieć "hipokryzja" to nic nie powiedzieć. To jest robienie z nas, mieszkańców zachodniopomorskiego, idiotów.

Do słów marszałka odniósł się wojewoda Krzysztof Kozłowski. W jego oświadczeniu możemy przeczytać m.in. "Kwota (...) ustalona zarządzeniem z dnia 20 listopada 2017 r. jest utrzymana na tym samym poziomie, na jakim była ustanowiona uchwałą Zarządu Województwa Zachodniopomorskiego w 2013 r. (różnice są nieznaczne). Tym samym powróciła do tej samej wysokości, jaką wypłacano poprzednim członkom rady nadzorczej, posiadającym rekomendację koalicji PO-PSL. Przypomnieć przy tym należy, że taką kwotę – którą dzisiaj krytykuje – ówcześnie aprobował i podpisał Marszałek Olgierd Geblewicz. (...) Marszałek Olgierd Geblewicz (...) nie powiedział, że to decyzja obecnego Ministra Środowiska spowodowała realne obniżenie kosztów funkcjonowania WFOŚ. Za czasów kolacji PO-PSL, z której Marszałek Olgierd Geblewicz się wywodzi, liczba członków zarządu WFOŚ wynosiła 4, obecnie jest 2, zaś liczba członków rady nadzorczej wynosiła 7, obecnie jest 5. (...) Wynagrodzenie jakie otrzymują obecnie członkowie Rady Nadzorczej WFOŚiGW w Szczecinie są podobne albo niższe, aniżeli wynagrodzenia członków rad na terenie całego kraju i są poniżej przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw ogłoszonego przez Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego. Obniżka wynagrodzeń, o której wspomina Zarząd Województwa, została wprowadzona przez Marszałka dopiero w kwietniu 2017 r. i była formą nieodpowiedzialnej zemsty politycznej w związku ze zmianą w przepisach dotyczących powoływania członków rady nadzorczej".©℗

(as)

Fot. Ryszard Pakieser