To miało być nowe otwarcie w sposobie wyłaniania tzw. miejskiego łowczego. Transparentne, kończące z atmosferą podejrzeń, pomówień i skandalu. Jednak szczecińskiemu magistratowi wyszło, jak zwykle: ogłoszenie zamówienia publicznego w okresie świąteczno-noworocznym i zaledwie 10 dni na skompletowanie dokumentacji oraz złożenie oferty przez zainteresowanych. Znów więc mamy przetarg zorganizowany dla wybranych?
- Miało nastąpić nowe otwarcie w tym bodaj najgłośniejszym i najbardziej kontrowersyjnym z zamówień publicznych szczecińskiego magistratu, czyli w przetargu dotyczącym pakietu usług tzw. miejskiego łowczego. Urzędnicy obiecywali transparentność procedury. Zapisy przetargu miały być przedstawione radnym i przez nich zaopiniowane. Zapewniano nas, że zostanie wyznaczony odpowiednio długi czas dla potencjalnych oferentów na spokojne przygotowanie dokumentacji, w tym np. zaświadczeń wydanych przez biuro Powiatowego Lekarza Weterynarii czy Regionalną i Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, potwierdzających ich uprawnienia do wykonywania tego rodzaju usług - wspomina radna Grażyna Zielińska (PO) z Komisji ds. Gospodarki Komunalnej, Rewitalizacji i Ochrony Środowiska RM. - Niestety… Mamy powtórkę z dramatu.
Miasto przetarg nieograniczony pn. „Ograniczenie problemów związanych z dzikimi zwierzętami z terenu miasta Szczecina w latach 2017-2018” ogłosiło 22 grudnia 2016 r., a termin składania ofert wskazanym na 5 stycznia, na godz. 11. Dając zainteresowanym na przygotowanie kompletu dokumentacji wskazanej w specyfikacji istotnych warunków zamówienia (SIWZ) niespełna 10 (!) dni roboczych w okresie świąteczno-noworocznym.
- Taki styl ogłoszenia przetargu to… policzek dla Rady Miasta - nie kryje oburzenia radna G. Zielińska.
- To jakieś gigantyczne nieporozumienie. Bo przecież nie powiem, że cham się uparł: urzędnicy zrobili z tym przetargiem, co chcieli - komentuje radny Marek Duklanowski (PiS), przewodniczący Komisji ds. Gospodarki Komunalnej, Rewitalizacji i Ochrony Środowiska RM. - To policzek dla zdrowego rozsądku, wzajemnego poszanowania, dla deklarowanej otwartości i życzliwości wobec mieszkańców, policzek dla transparentności procedur. To też dowód na chorą sytuację panującą w szczecińskim urzędzie miejskim. Magistrat potrzebuje zmiany. Jeżeli prezydent przestanie odcinać się od ludzi, jeździć limuzyną z przyciemnianymi szybami, to tylko wtedy jest szansa, że urzędnicy wyjdą ze swych skorup, będą bardziej empatyczni, otwarci dla ludzi. ©℗
Więcej czytaj w weekendowym „Kurierze Szczecińskim", e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 5 stycznia 2017 roku.
Arleta NALEWAJKO