Pasażer chce latać tanio, lotnisko musi dbać o przychody - te interesy trudno jest pogodzić, zwłaszcza tak małemu portowi, jak Szczecin-Goleniów. O zawiłościach lotniczego biznesu opowiadał w środę szczecińskim radnym z komisji gospodarki komunalnej i ochrony środowiska Maciej Dziadosz, prezes spółki Port Lotniczy Szczecin-Goleniów. Z podsumowania wynika, że najmniej przychodów spółka osiąga z... latania.
- Ruch pasażerski w ostatnich latach rósł, wyniki były obiecujące - mówił Maciej Dziadosz. - Niestety, gdy nastał Covid, wszystko się zmieniło. Nie powiem, że teraz wstajemy z kolan, ale pomału się z nich dźwigamy.
W latach 2017-2019 z usług lotniska co roku korzystało niemal 600 tys. pasażerów. Kolejne 2 lata to niewiele ponad 180 tys. rocznie. To i tak sporo, biorąc pod uwagę, że po zamknięciu przestrzeni powietrznej i wstrzymaniu lotów, według danych udostępnionych przez spółkę, w kwietniu 2020 r. obsłużono w Goleniowie 11 pasażerów, a w maju 45. W tym roku pasażerów było już ok. 60 tys.
- Sukcesem z pewnością jest to, że udało nam się utrzymać wszystkich przewoźników i praktycznie wszystkie kierunki, które obsługiwaliśmy przed pandemią - podkreśla prezes Dziadosz. - Z wiadomych powodów nie latamy na Wschód i pewnie tam nie wrócimy.
Wbrew pozorom, najwięcej nie zarabia się na sezonie wakacyjnym, a na lotach biznesowych. Dużej szansy dla goleniowskiego lotniska Maciej Dziadosz upatruje w przywróceniu stricte biznesowych lotów do Kopenhagi. Sprzedaż biletów na tę trasę już trwa. Według prognoz w 2022 r. liczba pasażerów może wrócić do poziomu z 2015 r., czyli ok. 400 tys. pasażerów. Duży wpływ na to mogą mieć też czarterowe loty do Turcji czy Chorwacji.
- Te ostatnie osobiście polecam - zachwala prezes. - Jazda samochodem to czasem dwie doby, tymczasem korzystając z połączenia lotniczego o godz. 13 można być jeszcze na plaży, a kolację zjeść już w domu.
Trwają też rozmowy z liniami KLM oraz Air France w sprawie uruchomienia połączenia do Amsterdamu, bo tego - tak wynika z ankiet i analiz - oczekują mieszkańcy regionu.
By jednak przyciągnąć pasażera, trzeba przyciągnąć też i utrzymać linie lotnicze. Nie będzie tanich biletów, jeśli lotnisko nie zaproponuje atrakcyjnych warunków.
- Mamy jedne z najwyższych stawek, jakie pobieramy od linii lotniczych za każda tonę samolotu. Chcielibyśmy stosować preferencyjne stawki, albo nawet czasem zrezygnować z opłat, ale nie możemy - tłumaczy Maciej Dziadosz. - Urząd Lotnictwa Cywilnego narzuca nam, ilu musimy zatrudniać pracowników, jakie mamy mieć stawki i jaki sprzęt kupować, a to są spore wydatki. W takich warunkach ciężko coś proponować. Małe lotniska mają w tym względzie znacznie gorzej.
Do tego lotnisko musi się rozbudować. Przestarzały terminal powstawał z myślą o obsłudze dwóch samolotów, które mieściły ok. 60 pasażerów. Dziś na pokład jednorazowo wchodzi nawet 240 osób. Plan zakłada inwestycje do 2028 r. za ponad 100 mln zł.
- Mamy na to środki, ale Komisja Europejska nie zgadza się, by pochodziły one w całości z Budżetu Państwa. Nakazuje wziąć komercyjny kredyt i to w wysokości 17 mln zł - mówi prezes portu. - Negocjujemy mniejszy, 10 mln., ale nie wiemy, czym to się skończy.
Gdyby plany udało się zrealizować, terminal powiększy się o 300 m. Dodatkowo inwestycja w tzw. system ILS II kategorii, który jest, tylko trzeba go wdrożyć, podniesie poziom bezpieczeństwa. Plan zakłada, że po tych inwestycjach w 2028 r. z lotniska pod Goleniowem mogłoby skorzystać nawet 1,5 mln pasażerów.
Co ciekawe, to nie oni przynoszą największą część przychodów. Najwięcej (w roku 2019 było to aż 86 proc.) przychodów lotnisko ma z opłat parkingowych oraz wynajmu i zarządzania powierzchniami handlowymi. ©℗
Tomasz TOKARZEWSKI