Proces Radosława Warawki - mężczyzny oskarżonego o zamordowanie matki, ojczyma i przybranego brata - może się wkrótce zakończyć. Jednak nie wyrokiem skazującym lub uniewinnieniem lecz z powodu zmiany składu sędziowskiego. W piątek jednego z ławników karetka pogotowia zawiozła z sądu do szpitala. Jeśli się okaże, że jego choroba jest poważna, sędzia prowadzący będzie zmuszony proces przerwać.
Proces Warawki od początku wzbudzał zainteresowanie szczecinian. Bo sprawa jest niezwykle bulwersująca. W kwietniu 2011 r. (w drugi dzień świąt Wielkanocnych), w domu przy ul. Uznamskiej w szczecińskim Dąbiu, trzej członkowie rodziny oskarżonego zostali zadźgani nożami wielkimi jak maczety - wskazują na to ślady na ich ciałach. Prokurator uznał, że to zabójstwo zostało dokonane ze szczególnym okrucieństwem.
Policjanci bardzo szybko wpadli na trop Radosława - m.in. dlatego, że nie pojawił się na pogrzebie swoich bliskich. Okazało się jednak, że uciekł do Hiszpanii. A tam został zatrzymany przez policję za handel narkotykami - w więzieniu na Ibizie siedział 2,5 roku. Po odsiedzeniu wyroku, został deportowany do Polski. Tu, za potrójne morderstwo grozi mu dożywocie
Oskarżony od początku nie przyznawał się do popełnienia zbrodni. Ale wciąż milczał. Odmawiał składania wyjaśnień. Dopiero na ostatniej rozprawie przemówił i wskazał winnych tragedii: jego zdaniem są to współoskarżeni Krzysztof P. i Wojciech B. (prokurator zarzucił im pomoc w zacieraniu śladów). Zapewnił przy tym, że kochał swoich rodziców a jemu i jego żonie wciąż grozi niebezpieczeństwo ze strony osób, które dokonały rzezi w jego domu.
W piątek mieli w sądzie zeznawać pierwsi świadkowie. Jednak rozprawa się nie rozpoczęła. Jedna z ławniczek źle się poczuła. Wezwano karetkę pogotowia, która zawiozła ją do szpitala. Teraz wszystko zależy od jej stanu zdrowia. Jeśli się okaże, że ławniczka nie będzie mogła dalej uczestniczyć w procesie, trzeba będzie zmienić skład sądu i rozpocząć proces od początku.©℗
(lw)
Fot. Dariusz GORAJSKI (arch.)