W fontannie wiruje szklana kula. Barwne kolibry odbijają się w wirujących na wietrze lustrzanych soplach. Na straży winorośli siedzą sokoły, a u pędów rdestówki przycupnęła czapla, w towarzystwie pelikana i pary kogutów. Kolorowa menażeria pośród pelargonii, begonii i surfinii - zaskakująca przestrzeń balkonowa w al. Wojska Polskiego.
Balkon z północną ekspozycją, czyli z ostrym słońcem niemal od godzin południowych. Niewielki, bo ledwie 4-metrowy. Na dodatek wysoko położony, bo na 9 piętrze wieżowca, stąd narażony na skutki porywów wiatru i ulewne opady. Nie wszystkie rośliny są w stanie wytrzymać takie warunki.
- W minionych latach eksperymentowaliśmy z różnymi kwiatami. Niestety, na tak nasłonecznionym balkonie nawet najpiękniejsze usychały. Teraz mamy te rośliny, które kochają słońce. Rosną pięknie, co nas bardzo cieszy, daje satysfakcję - przyznaje Anna Pruska, która wraz z mężem Jerzym wypełnia kolorami, roślinami i zwierzęcymi motywami ów „ogród na wysokościach".
Przez cały sezon kwitną tu różowe pelargonie: rabatowe, kaskadowe i angielskie. Przykuwają uwagę rosnące w amplach surfinie w bieli i fiolecie. Po balkonowych ścianach i suficie pną się winobluszcze, rdestówka Auberta i jaśminowiec wonny. Pomiędzy nimi dostrzec można nie tylko żywotniki i cyprysik, ale również… ptasi desant: gołębie, koguty, sokoły, sowę, nawet czaplę siwą, pelikana i kolibry. Te ostatnie świecą już o zmierzchu, jak inne LED-owe kule i solarne ważki. Niestandardowe - jak na Szczecin - dekoracje.
- Jak lustrzane sople miały przede wszystkim odstraszać stąd gołębie, które próbowały się zagnieździć pośród kaskadowych pelargonii. Wtopiły się jednak w tło kwiatów o ciepłych energetycznych barwach. Co cieszą oko. Pozytywnie nastrajają. Nawet w pogodę pochmurną... ocieplają klimat, a poza tym pięknie pachną - opowiada p. Anna.
Wśród barwnych kwiatów kolejny zielony akcent to komarzyce.
- Coś niedobrego się z nimi w tym sezonie dzieje. Marnieją, a nie wiem nawet, co im gorzej służy: ostre słońce czy ulewne deszcze - mówi gospodyni. - Jest też problem z mszycami. Od pnączy przeszły na pelargonie. Nie było wyjścia, musiałam sięgnąć po chemię. Gdy już się wydawało, że sytuacja jest opanowana, to szkodniki pojawiły się na surfiniach. To delikatne kwiaty, więc boję się, żeby nie pousychały.
Balkon to feeria kolorów i domena pani domu. Ale najwięcej czasu spędzają na nim yorki - domowe psiaki, czyli Tofik i Mikuś, które do towarzystwa mają teraz glinianą wersję ich samych, naturalnej wielkości ogrodową rzeźbę.
- Marzy mi się ogród przy domu, choćby działka. Ale teraz, przy natłoku zawodowych i domowych obowiązków, chyba na to jeszcze nie pora. Tym bardziej, że nawet utrzymanie balkonu to spory wysiłek, któremu trzeba poświęcić czas. Dość powiedzieć o podlewaniu. Codziennie, jak u nas: ranem i późnym wieczorem. I nie ma zmiłuj. Tłumaczenia, że sił brakuje, bo się wróciło późno, zmęczonym z pracy. Albo że dzieci potrzebują większej uwagi - komentuje p. Anna. - Kwiaty do wymagająca pasja. Bo trzeba je pielęgnować, a nawet... z nimi rozmawiać. Ale gdy miejsce przekwitającego zajmuje nowy pąk, to wynagradza wszelki trud i sprawia radość, daje satysfakcję. Poza tym akurat taka, wśród roślin, praca najlepiej relaksuje. Wystarczy, że w kwiaty się zapatrzę, a troski mijają jakoś niepostrzeżenie. Wszystkim takiej zielonej terapii życzę!
Wygląda na to, że lekiem na całe zło są kwiaty. Warto spróbować... ©℗
Tekst i fot. Arleta Nalewajko