Kebab ze skradzionego mięsa

Fot. Anna Gniazdowska  

Kradł mięso w sklepie, a potem sprzedawał je w postaci kebabu czy zapiekanek, które reklamował jako wykonane z najlepszych składników. Nie dodawał tylko, że za nie nie zapłacił.

W rewalskim hipermarkecie gastronomik zaopatrywał się w mięso, ser i inne artykuły, nie płacąc za nie. Metodę miał prostą: towar przykrywał kapustą i innymi warzywami, których nie wyjmował z koszyka. Przy kasie mówił kasjerce, że ma tyle i tyle kapusty i innych warzyw. 

Kobiety niestety mu ufały i nie sprawdzały, co leży na dnie koszyka. Kradzione mięso mężczyzna sprzedawał w swoim lokalu gastronomicznym.

Kierownictwo sklepu zauważyło, że coś nie gra. Mięso znikało z lady, ale „na kasie” nie figurowało jako towar, za który zapłacono. Zaczęto obserwować klientów za pomocą kamer monitorujących. Trwało to dość długo, ale w końcu go namierzono.

W minionym tygodniu pracownice sklepu obserwowały go na kamerze aż do momentu, kiedy ten pojawił się przy kasie. Znowu pokazał kasjerce, że kupił tylko warzywa, pod którymi leżało kradzione mięso i inny cenny towar. 

Po wyjściu ze sklepu został zatrzymany przez policję. Udawał, że zapomniał zapłacić. Tłumaczył, że był roztargniony, ale policjanci nie dali wiary w te usprawiedliwienia.

Według naszych nieoficjalnych informacji personel sklepu przegląda monitoring, wyszukuje wizyty złodzieja i podlicza straty, które wynoszą już ok. 27 tys. zł, ale podliczanie trwa.

Mieszkańcy Rewala są oburzeni, że gastronomik kradł, a pracownice sklepu, zarabiające w porównaniu z nim skromne pieniądze, musiały pokrywać straty.

Kierowniczka sklepu odmówiła rozmowy z „Kurierem”. Stwierdziła tylko, że „cały Rewal o tym mówi”. ©℗

Mirosław KWIATKOWSKI