– Startuję jutro z samego rana – poinformował nas jeszcze 14 czerwca br. kpt. jachtowy Grzegorz Węgrzyn. Tempo rejsu powrotnego z Grenlandii do Szczecina jest dobre, mimo że jego jacht ma uszkodzony silnik i napędzany jest tylko wiatrem.
Potwierdza to kpt. Andrzej Gryt, który jest w kontakcie z żeglarzem, a od którego otrzymaliśmy ostatnio kolejna informację: „Dzisiaj, dnia 17 lipca 2023 r. około godz 14. czasu polskiego, miesiąc po opuszczeniu portu Aasiaat na Grenlandii, s/y „Regina R. II” pod kpt. Grzegorzem Węgrzynem, opuszczając wody Atlantyku przy trawersowaniu przejścia między archipelagami Orkadów i Szetlandów, wpłynęła na Morze Północne”.
Przypomnijmy, że kpt. Węgrzyn wypłynął ze Szczecina 23 kwietnia ub.r. roku na jachcie „Regina R. II” i zamierzał pokonać Przejście Północno-Zachodnie (Northwest Passage). Celem tej trudnej wyprawy miał być któryś z portów Alaski. Niestety, gdy już niemal przepłynął trudny arktyczny szlak, dało znać o sobie morze. W efekcie uszkodzeniu uległ silnik jachtu. Polak zmuszony był zawrócić na Grenlandię, gdzie zdecydował się zimować. Niestety, nie udało się tam naprawić napędu. W przeczekaniu zimy pomogły mu zapasy żywności, zapobiegliwość, a także wsparcie lokalnej społeczności. Gdy w grenlandzkim porcie Aasiaat nastała wiosna, został wyholowany na morze i rozpoczął rejs powrotny do kraju.
Przebywając w Aasiaat Polak nie marnował czasu; dbał o aprowizację oraz jacht, który – nie bez szwanku – musiał przetrwać w zalodzonym porcie. Nasz rodak zwiedzał okolicę, spotykał się z ciekawymi ludźmi – o czym informowaliśmy w serii relacji.
Pod koniec maja żeglarz zdążył jeszcze popłynąć na prywatną wyspę Pitera, jednego z miejscowych, który wspierał kpt. Węgrzyna. Grenlandczyk zawiózł tam swoje psy, żeby przez kilka dni się wybiegały. Nasz kapitan musiał się ciepło odziać na taką wycieczkę. Na pokładzie kutra musiał też zostać zaakceptowany przez psa numer jeden.
– Psy są już wszystkie na wyspie. Na lądzie zachowują się inaczej. Zaczynają zajmować się sobą i terenem. To dla mnie bardzo dobrze, bo w tym czasie mogę pójść na drugi w tym tygodniu „Mont Everest”. Robię kilka zdjęć otaczających mnie wysepek i wracam na keję. Piter w tym czasie wyrzuca na ląd paletę zamrożonych ryb, pokarm dla psów na kilka dni. I jesteśmy gotowi do odpłynięcia. Po czułym pożegnaniu z psami daje komendę „odchodzimy”. Nadchodzi załamanie pogody, jeszcze opływamy wysepkę dookoła, z towarzyszącymi nam na brzegu psami i wracamy. Trasę odbywamy już we mgle – relacjonuje kpt. Grzegorz Węgrzyn.
Kolejnym epizodem przed opuszczeniem Aasiaat było spotkanie z badaczem Grenlandii. Tage Schjotta polski kapitan poznał w miejscowej kafeterii, w której akurat studiował prognozę pogody. „Co robisz na Grenlandii?” – zapytał naszego żeglarza. Polak oprowadził go potem po swojej jednostce. „Bardzo ładny jacht” – skomplementował – jak się okazało – Duńczyk.
– No, pomyślałem, szkoda, że go nie widziałeś, jak był zaraz po remoncie, albo jak tylko wpłynąłem na Grenlandię. Teraz poobijany, płaczące rdzą burty i pokład, powykrzywiane relingi i Ty mówisz – ładny jacht?! Ale skoro mówisz, to się nie będę sprzeczać. Upewniasz mnie tylko, że „Regina R. II” jest warta mojego poświęcenia – przywołuje refleksję kpt. Węgrzyn.
Kolejnego wieczoru nowy znajomy przyszedł do kafeterii z mapami, broszurami, prywatnymi notatkami i innymi pomocami naukowymi, które wyłożył na stole.
– Dowiaduję się, że Tage od sześćdziesięciu lat zajmuje się poznawaniem Grenlandii. Jego prace dotyczą badań historycznych, jak i wykonywania map głównie terenów zamieszkanych, przybrzeżnych. Bardzo dużo opowiada o czasach wikingów, o ich wyprawach na kontynent amerykański oraz jak doszło do tego, że Dania została wyparta z tych terenów – wspomina w korespondencji dla „Kuriera Szczecińskiego” p. Grzegorz. – To z jego opowieści i map dowiaduję się, że obecne nazwy nie są oryginalne, a zostały nadane po wojnach angielsko-francusko-holendersko-hiszpańskich. Czyli po odkryciach końca XV wieku. Przyznaję, nie miałem pojęcia, że Zatoka Hudsona to Zatoka Christiansen, a całe wybrzeże dzisiejszej Kanady to Nowa Dania – kontynuuje nasz żeglarz.
Po krótkiej przerwie, gdy z powodu pływów i potencjalnych problemów z wysokością wody w zatoce nie odbyło się kolejne spotkanie, panowie znów zasiedli przy kawie. Tym razem do opowieści o Grenlandii dołączyła Dania, a ściślej mówiąc „zależności, jakie zachodzą pomiędzy tymi krajami”.
– Były też wplatane wątki z historii Polski. Byłem zdziwiony, że Tage tak dużo wie o naszym kraju. Bardzo dobrze się też o nim wypowiadał. Ma w Polsce dużo dobrych znajomych. Na zakończenie spotkania bardzo serdecznie mnie zaprosił do siebie. A że mieszka przy „Małym Bełcie”, to wcale nie jest wykluczone, że go nie odwiedzę.
Na razie jednak kapitan Grzegorz Węgrzyn płynie ku ojczyźnie, ku Szczecinowi, z którego rozpoczął swoją wyprawę.
(kl)