W poniedziałek (30 lipca) na jeziorze Rusałka, w parku Kasprowicza, pojawiła się nietypowa grupa demonstrantów. To kaczki krzyżówki, a właściwie ich plastikowe modele, wyposażone w transparenty z napisami: „chleb musi odejść", „chleb na taczkę" oraz „chleb precz".
Przesłanie nietypowej demonstracji i jej miejsce są nieprzypadkowe. Od lat nad Rusałkę, podobnie jak na inne wody zasiedlone przez ptactwo, docierają rzesze osób w porywie serca - choć bez głębszej refleksji - dokarmiające „fruwaki".
Niestety, rzadko która z nich wie, że dla kaczek, podobnie jak dla łabędzi oraz gęsi, pokarmem naturalnym są rośliny i wodne bezkręgowce. Natomiast zastępczym - sałata, nasiona, ryż, owies, kukurydza, groszek, winogrona. Dlatego karmią kaczki chlebem, co szkodzi nie tylko ptakom, ale też ich wodnemu środowisku.
- Lata temu Zakład Usług Komunalnych wystawił wokół Rusałki tablice informujące o tym. Niestety, równie szybko jak się pojawiły, tak szybko wylądowały w wodzie. Teraz, jak widać, ktoś wpadł na lepszy sposób przekazu: umieścił na wodzie kaczki z transparentami o jednoznacznej wymowie - komentuje Wojciech Bryłka ze Stowarzyszenia „Pamiętajmy o ogrodach" oraz Społecznej Straży Ochrony Zieleni Szczecina.
Eksperci ostrzegają, że dokarmianie ptactwa wodnego chlebem, a w szczególności białym przetworzonym, może prowadzić do chorób układu pokarmowego, a nawet śmierci zwierząt. Pleśń wydziela toksyny. Zatruwa kaczki, podobnie jak pleśń ludzi. Poza tym chleb ma niewiele wartości odżywczych, a przyjmowany przez ptaki dłuższy czas prowadzi do schorzeń i zwyrodnień ich układu pokarmowego.
Przyrodnicy, m.in. z The Canal and River Trust, zwracają uwagę również na kolejny problem: taki sposób dokarmiania ptaków czyni więcej szkody niż pożytku, bo niezjedzony chleb tonie i gnije, powodując poważne spustoszenia w ekosystemie. Poza tym dokarmianie kaczek w mieście przyciąga szczury, które też są nosicielami groźnych chorób.
- Kaczki teraz świetnie sobie radzą bez pomocy ludzi. Mają bezpośredni, codzienny dostęp do świeżej trawy i ziół. Niestety, zdarzają się przypadki tych, co - pod pozorem pomocy - na siłę chcą im chlebem szkodzić. Demonstrację na Rusałce, choć nietypową, to uważam za bardzo udaną. Ma szansę trafić nawet do najbardziej zakutych łbów - komentuje p. Wojciech.
Siódemka demonstracyjnych kaczek jest zacumowana na jeziorku i powiązana żyłkami. Oprze się więc porywom wiatru oraz nurtowi wody. Natomiast dla przechodniów przekaz ich transparentów jest prosty i czytelny. Oby był równie efektywny, co skuteczny w przekazie.
* * *
Autor happeningu pozostaje nieznany. Do nietypowej demonstracji w obronie szczecińskiej przyrody do tej pory nie przyznała się żadna organizacja prozwierzęca, stowarzyszenie czy ruch miejski.
A. NALEWAJKO
Fot. Wojciech Bryłka