Jest już opinia biegłych z zakresu balistyki. Prokurator zajmujący się sprawą postrzelenia przez policjanta kierowcy, który nie zatrzymał się do kontroli drogowej, czeka jeszcze na dwie inne ekspertyzy: daktyloskopijną i dotyczącą badania urządzeń elektronicznych.
Do wypadku doszło w lipcu 2016 r. w prawobrzeżnej części Szczecina, na granicy Podjuch i Klucza, jak się później okazało niedaleko mieszkania ofiary. Patrol drogówki w oznakowanym radiowozie chciał na ul. Rymarskiej zatrzymać do kontroli jadącego seatem 22-letniego szczecinianina.
Kierowca jednak zamiast zwolnić, przyspieszył i zaczął uciekać. Skręcił w boczną, leśną ścieżkę. Tam zatrzymał samochód. Chwilę później, kiedy nadjechał radiowóz, znów ruszył. Niestety potrącił mundurowego, który zdążył już wyjść z wozu. Mimo to policjant najpierw oddał strzał ostrzegawczy, a potem strzelił w uciekającego. Trafił prowadzącego pojazd w głowę. Mężczyzna zmarł na miejscu.
Natychmiast wszczęto postępowanie. Prokuratura wyjaśnia, co się dokładnie wydarzyło, jaki był powód interwencji, jak ona przebiegała i czy funkcjonariusz prawidłowo użył broni służbowej. Jednak jaki będzie dalszy kierunek śledztwa zależy od opinii biegłych. Jak się dowiedzieliśmy, opinia z zakresu balistyki jest już gotowa. Prokuratura czeka jeszcze na wyniki badania zabezpieczonych urządzeń elektronicznych i opinię daktyloskopijną. Dopiero po ich otrzymaniu i analizie wniosków podejmie dalsze decyzje.
Co zawiera opinia daktyloskopijna?
- Niestety nie mogę jeszcze ujawnić jej wyników - twierdzi prok. Damian Kordykiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Zmarły kierowca miał już wcześniej kontakt z prawem. Dopuszczał się przede wszystkim przestępstw drogowych (odebrano mu prawo jazdy). Jednak do więzienia trafił za łamanie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. W czerwcu br. wyszedł na przepustkę ze względu na zły stan zdrowia. Nie wrócił z niej o czasie, ale nie był poszukiwany.
Z kolei funkcjonariusz, który do niego strzelał, sześć lat temu postrzelił innego ściganego (po postępowaniu stwierdzono jednak, że zrobił słusznie). Trafiony wówczas mężczyzna jest dzisiaj niepełnosprawny.
(lw)