– Nie wiem, o co tu chodzi. Ja siedem lat nie piję, pieniędzy od nikogo nie otrzymałem. Pani, o co to chodzi? – zwrócił się do sądu Józef Szczepański, którego dyrektor targowiska Canpol Tomasz Siergiej wskazał spośród dwudziestu innych jako tego, który głosował w ostatnich wyborach na burmistrza Cedyni Adama Zarzyckiego za łapówkę.
Beata Wojtanowicz stwierdziła wprost: – Ja nic nie wiem o żadnych łapówkach. Niewinnych ciąga się po sądach, nikt mi nic nie oferował – zeznała. Podobnie zeznawało większość świadków, którzy stawili się w czwartek (20 grudnia) w sądzie w Szczecinie. Każdy z nich twierdził, że żadnej łapówki w postaci wódki czy też pieniędzy nie przyjął. Wielu z nich pytało, po co ich wezwano, gdyż czują się niewinni.
Drugi z braci Szczepańskich – Ryszard stwierdził oburzony: – Najuboższych z gminy się ciąga po sądach. Korzystam z opieki społecznej jak większość tu wezwanych. Skąd Siergiej miał nasze adresy? – pytał. No właśnie – skąd, być może na to pytanie odpowie sąd albo też prokurator, gdzie burmistrz Zarzycki zamierza złożyć doniesienie.
Pełnomocnik Siergieja mec. Maciej Jasiakiewicz ze Świnoujścia zadawał każdemu ze świadków tylko dwa pytania: – Jak pan dojechał na wybory, czy ktoś pana podwoził? Wszyscy stwierdzili, że przyszli na piechotę, tylko jednego podwiozła siostra. Kolejne pytanie adwokata brzmiało: – Czy był pan/pani po wyborach w sklepie? Co miało to sugerować – nie wiadomo, chociaż można domniemywać, że w sklepie mieli odbierać alkohol.
Jedynie zeznający jako pierwszy świadek Tomasz Paluch zasugerował, że w sklepie oferowano mu wódkę, ale on jej nie przyjął i wyszedł.
– Chodziły głosy po Cedyni na ten temat. Słyszałem od paru ludzi jakieś pogłoski na ten temat, ale nie wiem, od kogo to słyszałem – zeznał. Przełomowe dla Siergieja miały być zeznania świadka Janusza Kruszyńskiego, który zeznał, że był w trakcie wyborów mężem zaufania Gabrieli Kotowicz, która wybory przegrała 70 głosami. Stwierdził, iż zauważył, jak do jednego z członków komisji podszedł mężczyzna, który wziął od niego pieniądze i wyszedł. Na korytarzu wręczył je 75-letniemu Henrykowi K. który – jego zdaniem – przekazał je świadkowi Andrzejowi S. Świadek wykonał fotografię obu panów, która jest dowodem w sprawie dla sądu. – Było to ok. godz. 20 – zeznał. Tyle tylko, że Kruszyńskiemu pomyliły się godziny, gdyż Andrzej S. był głosować ok. godz. 11, a o godz. 20 głosował jego brat Bogdan. Jak zatem mógł wykonać fotografię wręczania łapówki, skoro wręczającego o tej godzinie w lokalu wyborczym nie było? – Być może na to pytanie odpowie sąd, któremu ta nieścisłość umknęła.
Kruszyński na pytanie: Jak odbywało się wręczanie łapówki? odparł: – Prawą ręką wręczał K., a lewą przyjmował S. Tyle tylko, że nie widział żadnych pieniędzy. Potem nie rozumiał prostych pytań pełnomocnika Zarzyckiego i stwierdził, że o sprawie „łapówki” poinformował przewodniczącą komisji, ale ta nie zareagowała. Na policję sprawy nie zgłosił.
Świadkom zadawała pytania żona Kruszyńskiego Joanna, która była przewodniczącą innej komisji w Cedyni. Kruszyński nie poinformował sądu, że jest mu osobą bliską, więc może odmówić zeznań, ale stwierdził, że i tak by to samo zeznał.
Sześciu świadków, którzy nie stawili się na sprawie, sąd ukarał grzywną w kwocie 300 zł. Siergiej powołał na świadków małżeństwo J., które ma jego zdaniem złożyć przełomowe zeznania. Kolejna sprawa odbędzie się 14 stycznia przyszłego roku.
Tekst i fot. Mirosław KWIATKOWSKI