Huśtawka nastrojów w Prawie i Sprawiedliwości

 

W siedzibie szczecińskich struktur Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Mickiewicza mieliśmy do czynienia z prawdziwą huśtawką nastrojów. Najpierw była euforia z powodu sondaży wskazujących na zwycięstwo w wyborach samorządowych w skali Polski, potem rozczarowanie przegraną z Koalicją Obywatelską w sejmiku, wreszcie wielka satysfkacja wywołana słowami prezesa Prawa i Sprawiedliwości, Jarosława Kaczyńskiego, który przypomniał, że, w skali kraju, to czwarte z kolei zwycięstwo tej partii.

Oczywiście wszyscy podkreślali, że to sondaże, i coś się jeszcze może zmienić.

- Doskonale wiecie, że w pewnych regionach pewnych ludzkich odczuć tak łatwo się nie zmienia – powiedział poseł Leszek Dobrzyńskich, szef PiS-u w regionie. - W Stanach Zjednoczonych są stany, które są od dawna demokratyczne i takie, które od dawna są republikańskie. Jedno jest pewne: my od trzech lat rzeczywiście nie mamy się czego wstydzić, wszystko to, co tutaj włożyliśmy – a mówię o inwestycjach, o drogach, zakładach pracy, co możemy pokazać na liczbach – to już po trzech latach jest o wiele bardziej imponujące niż to, co zrobiła Platforma przez lat osiem.

Bartłomiej Sochański, który kandydował na prezydenta z ramienia PiS i według wstępnych prognoz nie dostanie się do drugiej tury, podkreślił, że w Szczecinie dołożono cegiełkę do ogólnopolskiego zwycięstwa partii.

- Pewnie było nam tutaj trudniej niż w innych regionach Polski – mówił. - Wielokrotnie mówiłem o dezintegracji ziemi szczecińskiej. To ziemia, na której jest najwięcej rozwodów, najwięcej dzieci ze związków pozamałżeńskich. Myślę, że wynik, jaki osiągnąłem, jest jakimś miernikiem sympatii Szczecina, na głębszą analizę przyjdzie czas. Tutaj trzeba było walczyć nie tylko ze zjednoczonymi siłami lewicowo-liberalnymi, ale także z urzędującym od 12 lat prezydentem, z przyzwyczajeniami społeczności lokalnej, z lękami społeczności lokalnej. 

(as)

Fot. Ryszard PAKIESER