Nasz samotny żeglarz zacumował w stolicy Grenlandii, gdzie kilka dni temu przeszedł odprawę celną. Kapitan jachtowy Grzegorz Węgrzyn zawinął jachtem „Regina R. II” do Nuuk.
Nukk – w nazewnictwie duńskim Godthåb – położone jest nad Cieśniną Davisa, 250 kilometrów od koła podbiegunowego. Liczy około 17 tys. mieszkańców. To port rybacki i handlowy, w związku z czym działają w nim zakłady przemysłu spożywczego i przetwórstwa ryb, mała stocznia.
Przypomnijmy, że kapitan Węgrzyn wyruszył ze Szczecina 23 kwietnia br., a pierwszym portem na Grenlandii był na początku czerwca Qaqortoq. Tam dokonał niezbędnych oględzin jednostki i napraw. Celem Polaka jest pokonanie Northwest Passage i dopłynięcie do Alaski.
Z Qaqortoq jacht „Regina R. II” wyruszył do portu Paamiut. Podczas jednodniowego przelotu pogorszyła się pogoda, jednak wejście do fiordu osłoniło jednostkę przed nieprzyjaznymi falami.
W Paamiut żeglarz zbyt długo nie zabawił. – Po zacumowaniu w tym porcie, odpoczynku po wyczerpującej żegludze zacząłem rozglądać się za prysznicem i komputerem – relacjonuje żeglarz.
Nic jednak z tego nie wyszło, gdyż przypłynął w weekend. Tego dnia od jedynego policjanta na komisariacie dowiedział się, iż życie w Paamiut zacznie się w poniedziałek. – Chodzić więc po deszczu i szukać dziury w moście nie miałem ochoty. Dotarła do mnie myśl, że trzeba jak najszybciej popłynąć do Nuuk, w końcu to stolica – dodaje kpt. Węgrzyn.
Pomimo mgły prognozowano lekki korzystny wiatr. – Trasa podobna do poprzednich przelotów; lodowe góry, growlery (odłamki gór lodowych), góry, growlery – opowiada.
Potem jednak wiatr zmienił siłę i kierunek na przeciwny, więc rejs trwał dłużej. Mimo że wiał tzw. mordewind, na pocieszenie mgła opadła i wyszło słońce.
– Do Nuuk przypłynąłem dużo później, niż planowałem. Ale to już taka tradycja. Trzeba być ostrożnym z planami. I tym razem nie mogło być inaczej, gdyż przy zmianie kierunku i siły wiatru „trasa się wydłużyła”. Szczęśliwie dotarłem do Nuuk w środę 22 czerwca.
Położone we fiordzie miasteczko Godthåb (nazwa oficjalna), czyli Nuuk, osłonięte jest ze wszystkich stron górami. Sprawia więc wrażenie bezpiecznej przystani. O tym, że to Arktyka, a nie Karaiby, więc raczej nie jest to rejon do żeglugi rekreacyjnej, przekonał samotnika jeden jedyny jacht obcy i dwa z Grenlandii, które do tej pory widział.
– Zacumowałem „Reginę R. II” do holownika i poszedłem w koję, a już o godzinie 9 obudził mnie urzędnik z kapitanatu i zawołał na odprawę. Do niego dołączyli celnicy i po godzinie byłem po wszystkich formalnościach, łącznie z informacją o cenie postoju w porcie. Mnie urzędnik wycenił na 52 euro za tydzień.
Jak dodaje kapitan Węgrzyn, „wszystko odbywało się z pełną kulturą i wyraźną sympatią”.
My zaś przypomnijmy, że patronat medialny nad arktyczną wyprawą sprawuje „Kurier Szczeciński”
(kl)