Golas niemile widziany?

 

Zaczęły się wakacje i na nowo rozgorzały dyskusje na temat osób niekompletnie ubranych, które pojawiają się w nadmorskich restauracjach. Dyskutuje się także o tych całkiem nagich, cieszących się swobodnym wypoczynkiem na łonie natury.

Kto nie widział panów jedzących posiłki w samych slipkach w hotelowej nadmorskiej restauracji i pań w bikini? Taki obrazek jest wciąż częsty, choć raczej zdarza się rzadziej niż w czasach, gdy jeździliśmy do ośrodków spod szyldu FWP.

Są miejsca w Europie, gdzie nie tylko zakazane jest wchodzenie bez kompletnego ubrania do restauracji, ale nawet chodzenie poza plażą w stroju plażowym czy choćby bez koszulki. Można za to dostać mandat. W Polsce najgłośniej przeciwko goliźnie na ulicach wypowiada się Sopot, gdzie natknąć się można na plakaty: „nieubranych klientów nie obsługujemy”.

– Widziałem, jak tatuś z synkiem przyszedł w slipkach na śniadanie w eleganckim ośrodku wczasowym, bo śpieszył się na plażę i nie chciał stracić ani minuty na przebieranie się po posiłku – opowiada turysta z Wielkopolski. – Kiedy jeden z gości zwrócił mu uwagę, facet zaczął się bronić. „A co to panu przeszkadza?!” – mówił. Kiedy odezwali się inni, stwierdzając, że im też przeszkadza i ich razi, mężczyzna zabrał syna i wyszedł.

Na nowo rozgorzały dyskusje także na temat osób całkiem nagich, cieszących się swobodnym wypoczynkiem na łonie natury, co – gdy korzystają z dostępnych dla wszystkich miejsc – nie każdemu się podoba. Naprzeciw ceniącym sobie taki kontakt z naturą wyszło ostatnio Mielno, które oficjalnie otworzyło plażę dla naturystów. ©℗

Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 6 lipca 2018 r.

(mkw, m, BaT, hz)

Fot. Wiesław Miller

Na zdjęciu: Chcemy rzeszy turystów pokazać, że Mielno wcale nie jest gorsze od rozreklamowanych Chałup i naturystów przygarnie – przekonywała i wskazywała kierunek burmistrz Olga Roszak-Pezała przy tablicy informacyjnej.