Rozmowa z posłem Stanisławem Gawłowskim, sekretarzem generalnym PO i przewodniczącym partii na Pomorzu Zachodnim
– Czy pan wie, kim jest Stanisław G.?
– Rzekomo śledztwa Instytutu Pamięci Narodowej i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dotyczą mojej osoby. Jeśli tak jest, to jest to niebywały skandal.
– Dlaczego?
– Bo to by znaczyło, że IPN nie wie, co się dzieje w Instytucie, a ABW stała się instrumentem gry politycznej.
Pięć lat temu przed wyborami parlamentarnymi pojawiły się dwie teczki: Arkadiusza Klimowicza, obecnego burmistrza Darłowa, i moja. Były one kolportowane w środowisku PiS i innych osób, a zawierały kserokopie rzekomo dokumentów SB. Urszula R., która jest ze mną skonfliktowana, powiadomiła o teczkach IPN w Koszalinie. Instytut stwierdził, że dokumenty te są fałszywe, a sprawę preparowania dokumentów przekazał do prokuratury, która wszczęła postępowanie przygotowawcze. Wówczas Urszula R. i Jan M. stwierdzili, że ktoś im te dokumenty przysłał pocztą i nie wiedzą, kto to zrobił. Prokurator umorzył postępowanie.
Mija kilka lat, a ja się dowiaduję z sms-ów, że ABW i IPN zajmuje się tą sprawą. Jeśli ABW rzeczywiście wystąpiła do IPN w tym temacie, a sprawa dotyczy mnie, to będę żądał szczegółowych wyjaśnień. To wygląda na nagonkę polityczną. Urszula R. i Jan M. są związani z PiS.
– Dlaczego Urszula R. jest z panem skonfliktowana?
– Kilkanaście lat temu, kiedy byłem jeszcze zastępcą prezydenta Koszalina, przychodziła do mnie, żeby umorzyć jej dług, który miała wobec miasta. To było jakieś 200 tys. zł. Odmówiłem jej i od tego czasu, Urszula R. mnie nienawidzi.
Z kolei Jan M. w tym czasie, kiedy byłem zastępcą prezydenta Koszalina, zażądał 2 czy nawet 3 mln zł za to, że zakład wodociągów i kanalizacji położył przez jego pole kabel elektryczny do stacji uzdatniania wody. Zgodnie z prawem, dostał za to około 20 tys. zł. Później Jan M. miał jeszcze ze mną sprawę o zniesławienie, którą zresztą przegrał.
– I ostatnie pytanie: czy podpisał pan zobowiązanie do współpracy ze służbami specjalnymi w PRL-u?
– Nie podpisywałem i nie współpracowałem.
Dziękuję za rozmowę. ©℗
Magdalena Szczepkowska
Fot. Robert Stachnik