Piątek, 27 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Domagał się swoich praw, wylądował w psychiatryku

Data publikacji: 23 kwietnia 2016 r. 12:37
Ostatnia aktualizacja: 11 kwietnia 2021 r. 15:51
Domagał się swoich praw, wylądował w psychiatryku
 

Marek Olszewski od lat bezskutecznie domaga się inwestycji, które zminimalizują koszty ogrzewania, ale także poprawią stan techniczny leciwego domu w Dębnie, którego współwłaścicielem jest gmina. Jego dom, niefachowo docieplony, był jak sito. Ciepło ulatniało się także przez poddasze, które należało wyremontować i docieplić już wiele lat temu.

Na decyzje pan Marek czekał latami i się nie doczekał. Jego irytację pogłębiał fakt, że za wysokie koszty ogrzewania, na które nie było go stać, poniekąd odpowiadał także współwłaściciel, czyli gmina, która nie kwapiła się, by poprawić izolację termiczną budynku.

Tego dnia znów puściły mu nerwy.

– Była niedziela, około 8.30 rano. Postanowiłem poprosić policjantów o interwencję. Chciałem im pokazać, jak pracuje piec. Myślałem, że sporządzą notatkę służbową i odjadą. Jeden z policjantów wyszedł na zewnątrz i telefonował. Po kilku minutach przyjechało pogotowie. Byłem zaskoczony tą wizytą bez zaproszenia. Wyprosiłem ich z domu – opowiada Marek Olszewski. – Minęło kilka minut. Wspomniany policjant jeszcze raz wyszedł na zewnątrz i ponownie telefonował. Niebawem znowu przyjechało pogotowie. Rzucili mnie na podłogę, usiłowali założyć kaftan. Poczułem ból prawego ramienia. Nieumiejętnie mnie obezwładniali. Lekarz, by mnie unieruchomić, stojąc nade mną, przycisnął moją głowę do podłogi nogą. Skrępowali mnie i zaciągnęli do karetki. O 10.30 byłem już na izbie przyjęć na oddziale psychiatrycznym Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim. Drugiego czy trzeciego dnia przyjechała do mnie sędzina i przeprowadziła ze mną krótką rozmowę. Powiedziała mi na koniec, że postanowienie, które zapadnie, wysłane zostanie na adres szpitala lub na adres domowy. Wysłano je na adres szpitala – dodał pan Marek.

Nic dziwnego, skoro decyzja sądu była jednoznaczna – nakazująca przyjęcie na oddział psychiatryczny. Drugiego dnia do ordynatora gorzowskiego oddziału psychiatrycznego zadzwoniła matka Marka Olszewskiego. Prosiła o interwencję, by zwolniono syna do domu. Jej zdaniem syn na oddziale psychiatrycznym znalazł się bez wyraźnego powodu. Czy urojeniem jest fakt, iż gmina nie kwapi się do remontu swojej współwłasności? Ignorancja współwłaściciela budynku może zirytować każdego, nawet najspokojniejszego człowieka. Ale żeby od razu niezadowolonego z powodu perspektywy płacenia horrendalnych rachunków, marznącego w zimnym domu ubierać w kaftan i odwozić do szpitala psychiatrycznego?

Z relacji pana Marka wynika, że jego matka dzwoniła co drugi dzień w sprawie syna, a czasem nawet codziennie. Jego zdaniem tylko determinacji matki zawdzięcza, że wypisano go z męskiego oddziału ogólnego już po trzech tygodniach.można zakwalifikować jako charakteryzujące człowieka zdenerwowanego, zestresowanego, sfrustrowanego i zniecierpliwionego, tracącego nadzieję, że jego problemy można kiedykolwiek rozwiązać? ©℗

Tekst i fot. R.K. Ciepliński

Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim” z dnia 22—24 kwietnia 2016 r. i e-wydaniu.

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

PiS = PRL bis!!!
2016-04-23 20:07:58
Skąd my to znamy??? Pamiętacie? Następny etap,,,to będzie "syndrom Przemyka" albo "przypadek Popiełuszki"!!!

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA