Wiosną to jedno z najbardziej dekoracyjnych miejskich drzew. Jednak tego lata straciło koronę. „Kreatywni panowie pielęgnujący szczecińską zieleń znaleźli sposób, żeby z drzewa zrobić krzaczek. Order za pomysł?!” – ironizuje nasza Czytelniczka.
Pani Krystyna (dane do wiadomości redakcji) już kilkakrotnie alarmowała w przypadkach niszczenia szczecińskiej zieleni. Tym razem zwróciła uwagę „Kuriera” na wiśnię piłkowaną, rosnącą opodal stacji benzynowej u zbiegu ul. Przestrzennej i Eskadrowej, która została oszpecona przez pilarzy.
– Drzewa w Szczecinie usychają, bo nie są podlewane. Napisano już na ten temat tyle, że nawet nie mam ochoty się powtarzać. Bo winnego nie ma i nie będzie, skoro tak naprawdę nikt z rządzących nie dba o nasze wspólne dobro – przyrodę – uważa pani Krystyna. – Natomiast, choć pod tym względem mało co jeszcze może mnie zaskoczyć, chcę zwrócić uwagę na to, co stało się z jednym małym drzewkiem. Które pięknie rosło, a jednak z powodu opieki tego lata uschło. Bo to dopiero początek historii, która mnie zbulwersowała. Otóż, kreatywni panowie pielęgnujący szczecińską zieleń znaleźli sposób, żeby z drzewa zrobić krzaczek. Wycięli uschniętą koronę, zostawiając jedynie część kikuta, czyli pnia przyciętego naokoło jednej trzeciej wysokości. Pozostawiając odrosty dawnego drzewa, rosnące niczym krzaczek. Order za pomysł?!
Czy ucinanie uschniętych stożków wzrostu młodym drzewom to nowy standard utrzymania miejskiej zieleni? Wydział Ochrony Środowiska UM na to pytanie nie odpowiedział. Dlatego poprosiliśmy o konsultację eksperta – dra Krzysztofa Jankowskiego, dendrologa.
– To wiśnia piłkowana odmiany kanzan, która ma pokrój wachlarzowaty. Wycięcie centralnego przewodnika drzewa spowodowało nieodwracalną zmianę w jego pokroju. Jeżeli przewodnik rzeczywiście był martwy, to w tym przypadku dokonano koniecznego wyboru mniejszego zła. Alternatywa była bowiem taka: albo wyciąć całe drzewo, abo pozostawić odrosty. Uważam, że dokonano dobrego wyboru. Wiśnia piłkowana wprawdzie nie będzie już tak piękna, jak była, ale mimo wszystko przy właściwej pielęgnacji przeżyje wiele lat – uważa dr Krzysztof Jankowski. – Pozostaje pytanie, co było przyczyną uschnięcia centralnego przewodnika tego drzewa. Jeżeli brak podlewania i brak zamontowanego hydroworu, to nawet tak radykalny zabieg przycięcia nie zagwarantuje tej wiśni przetrwania.
Nasza Czytelniczka najwyraźniej nie ma wątpliwości wobec przyszłości tego przypadku – jak mówi – okaleczenia drzewa. Komentuje:
„Inne drzewka znajdujące się na tym skwerku uschły. Zatem niebawem pewnie zobaczę kolejne kikuty przycięte w krzaczki. Ale oczu nimi nie ucieszę”. ©℗
(an)