Urzędnicy polickiego starostwa i Powiatowego Urzędu Pracy domagają się podwyżki płac - po 400 złotych z wyrównaniem od lipca. Nic nie wskazuje na to, że te oczekiwania zostaną spełnione. Związkowcy zapowiadają więc, że urzędnicy w najbliższych dniach rozpoczną akcję protestacyjną.
- Nie możemy strajkować, ale zaczniemy przychodzić do pracy ubrani na czarno i wszystkie czynności będziemy wykonywać bardzo skrupulatnie - zapowiada Grażyna Kogutowska-Głodek, przewodnicząca Organizacji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność' przy Starostwie Powiatowym w Policach.
Sprawa ta była już poruszana na czerwcowej sesji. W piątek 20 lipca wróciła na sesji nadzwyczajnej (choć zwołana była w innej sprawie - radni musieli zaakceptować zmiany w budżecie w związku z pozyskaniem pieniędzy na nowy projekt edukacyjny). Porządek poszerzono m.in. o odpowiedź na pismo Organizacji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" przy Starostwie Powiatowym w Policach.
W swojej odpowiedzi radni wyrazili zrozumienie i dla trudnej sytuacji finansowej urzędników, i dla dążenia zarządu powiatu do równoważenia budżetu. Zaznaczyli też, że "nie mają kompetencji w bezpośrednim kształtowaniu poziomu wynagrodzeń". Do tematu zamierzają wrócić we wrześniu.
Związkowcy przypominali, że inspektorzy ze starostwa zarabiają 2100 zł na rękę, wraz z dodatkiem stażowym, np. za 20 lat pracy. I to po podwyżce z 2017 r.
- W 2017 r. została dokonana regulacja płac w grupie 500 pracowników administracji (we wszystkich jednostkach powiatu) o średnio 300 zł do pensji zasadniczej - tłumaczył starosta policki Andrzej Bednarek. - To w różny sposób w placówkach się odbywało, bo założenie było, żeby ci najmniej zarabiający uzyskali największy efekt. Więc było od 150 do nawet 400 złotych. I to kosztowało budżet powiatu ponad 2 miliony złotych. Zamierzaliśmy na 2019 r. zaplanować regulację w wysokości 150 złotych do etatu. Ale będziemy szukać rozwiązań, aby wprowadzić tę regulację w czwartym kwartale tego roku. Oczywiście nie mamy na ten cel środków. Zakładamy jedynie, że dokładna analiza budżetu pozwoli na takie rozstrzygnięcie. Jeżeli będzie inaczej, to z pełną odpowiedzialnością będziemy musieli odpowiedzieć negatywnie.
Przewodnicząca Międzyzakładowej "Solidarności" nie kryła niezadowolenia z odpowiedzi radnych i samego starosty.
- Starosta podkreśla za każdym razem sprawę tych 300 złotych - odpowiadała przewodnicząca. - Chciałam powiedzieć, że te 300 złotych pozwoliło nam jedynie utrzymać się przy tych najniższych krajowych wynagrodzeniach. Pracownicy są już zdesperowani, gotowi na wiele. Dziękujemy, że wyrażacie tę troskę i zrozumienie, ale to dla nas za mało. Troską nie nakarmimy naszych dzieci, ludzie nie opłacą rat kredytów. Państwo radni twierdzicie, że nie macie wpływu. Wbrew pozorom macie bardzo duży wpływ. Bo wy również możecie wnioskować o zmiany do budżetu, jest komisja budżetu, komisja rewizyjna, która również może sprawdzić, jak kształtują się wydatki w powiecie.
Związkowcy zapowiadają, że protest urzędników może się zacząć jeszcze w lipcu.
- Jesteśmy już tak zdesperowani, że prawdopodobnie zostaną podjęte mocniejsze działania, które uderzą m.in. w pana starostę - mówiła Grażyna Kogutowska-Głodek. - Bo ludzie będą przychodzić na skargę do pana. Będą się skarżyć na opieszałość urzędników, zbyt dokładną pracę, brak pracowników... Nie będziemy czekać na czwarty kwartał tego roku, że może dostaniemy 100 czy 150 złotych. Chcemy 400 złotych z wyrównaniem od lipca. Wiemy, że są takie możliwości, że to nie jest ciężar nie do udźwignięcia dla budżetu. Wystarczy się troszeczkę nad tym pochylić i odpowiednio pieniądze poprzesuwać.
Tekst i fot. Agnieszka Spirydowicz