Po wichurze w ubiegły weekend, która powaliła wiele drzew, od minionego piątku część szczecinian ruszyła na Cmentarz Centralny na groby bliskich. Sprawdzali, czy pomników nie uszkodziły łamiące się na nekropolii jak zapałki korony i wyrywane z ziemi z korzeniami pnie. W sobotę było podobnie.
Jedna z największych nekropolii Europy była niedostępna dla mieszkańców przez cztery dni. Jej bramy wejściowe były zamknięte. ZUK zdecydował na taki krok z uwagi na dużą liczbę powalonych drzew, połamanych gałęzi i nieprzejezdne alejki.
- Kiedy tylko usłyszałam, że można już tam wejść wsiadłam w autobus i przyjechałam. Na szczęście szkód nie ma, ale to, co ujrzałam w okolicy, to faktycznie katastrofa, to coś niesamowitego - komentowała pani Ania z córką, którą spotkaliśmy przy nagrobku babci i dziadka w jednej z kwater bliżej ul. Dworskiej, czyli w tej części cmentarza, w której drzewostan ucierpiał najbardziej. Wiatrołomów zalega i w innych zakątkach wciąż jeszcze sporo.
Nie brak połamanych płyt i uszkodzonych cokołów na nagrobkach, zdemolowanych i roztrzaskanych ławeczek. Natknąć się też można na liczne miejsca niebezpieczne, które zostały oznakowane. Te drzewa i połamane gałęzie będą usuwane jeszcze przez wiele tygodni.
(m)