Jeśli ktoś o tym dotąd nie wiedział, to właśnie stamtąd biło źródło jednej z najbardziej pozytywnych akcji ukwiecania Szczecina, czyli krokusowej rewolucji. Właśnie sprzed bloku wspólnoty w zacisznym zaułku ul. Zdrojowej w Szczecinie, gdzie mieszkańcy dbałość o otoczenie mają we krwi. Wspólnota to jednocześnie specyficzna, bo zawodowo niemal jednorodna, skupia byłych już albo obecnych pracowników służby zdrowia, głównie z pobliskiego szpitala przy ul. Arkońskiej, sąsiadującego z nią jedynie płotem.
Jak wspomina Maria Myśliwiec, przewodnicząca zarządu zarówno tutejszej wspólnoty (funkcja pełniona społecznie), jak i miejscowej Rady Osiedla Arkońskie-Niemierzyn i radna Szczecina, zaczynali od zera. Zdecydowali się wziąć sprawy w swoje ręce, aby móc żyć w miejscu, do którego po pracy wraca się z przyjemnością. Krok po kroku zagospodarowywali otoczenie. Tam, gdzie teraz jest parking, było klepisko. Zaniedbane trawniki zaczęli przemieniać w wielobarwne klomby i rabaty. Mimo upływu lat pomysłów na urozmaicenie otoczenia nie brakuje. Co jakiś czas pojawia się coś nowego.
– Lubimy, kiedy wokół nas jest zielono i kolorowo. Każdy jak może i potrafi angażuje się, a dzięki wyjątkowej atmosferze znakomicie układa się nam też współpraca z najbliższymi sąsiadami z prywatnego żłobka i przedszkola Małe Omnibuski. Jego właściciele wraz z maluchami dokładają swoje cegiełki do tego, by żyło nam się przyjemnie i wspólnie wśród pięknych nasadzeń. Ot, jak choćby te budleje posadzone za płotem placówki od strony polanki, która przylega do naszego budynku – pokazuje Maria Myśliwiec. - Teraz mamy na przykład w planach urządzenie nad oknami parteru specjalnej konstrukcji, po której wić się będą z obu stron posadzone przy klatkach schodowych glicynie. Kiedy będą kwitnąć, to ich wyjątkowo dekoracyjne kwiatostany stworzą niesamowity baldachim.
W tym sezonie na nowo urządzona została również jedna z rabat przy dojściu do budynku, obsadzona okazami płożących się zimozielonych krzewów, przetykana funkiami, okazami juki zwisolistnej, oryginalnej byliny o egzotycznym wyglądzie o ostrych mieczowatych liściach o złotych środkach i zielonych obrzeżach (stąd nazwa „złoty miecz") oraz dzwonkowatych białoliliowych i kremowych kwiatach. A pośrodku niej wybija się równie dekoracyjny wysoki krzew jednej z odmian trzmieliny.
- Zwłaszcza na początku, kiedy tworzyliśmy coś z niczego, a zdążyło upłynąć już dwadzieścia lat, działaliśmy jak zielone pogotowie ratunkowe, ale i zdarza się to teraz - uśmiecha się pani Maria. - Wiele nasadzeń jest z odzysku. Mamy rośliny ocalone i reanimowane zarówno z terenu przyległego szpitala, jak i z dawnych terenów ZUT przy pobliskiej ul. Judyma, gdzie by zginęły pod gruzem czy kołami ciężkiego sprzętu budowlanego. U nas dostały drugie życie. A są wśród nich np. hortensje.
Dzięki położeniu na niewielkim wzniesieniu, które opada łagodnie, powstały strefy zieleni. W najwyższym punkcie rosną m.in. japońskie wiśnie, świerk srebrzysty kupiony dzięki zrzutce mieszkańców, który był mniejszy od stojącej poniżej latarni, a dziś swym szczytem sięga ostatniego, czwartego piętra bloku. Dalej brzozy, kaliny koralowe, przy śmietniku - pęcherznice. Dodatkowy parawan od strony parkingu tworzą żywopłotowe szpalery wzdłuż chodników. Nienagannie cięte z krzewów ligustra. W innych miejscach na kolejnych tarasach odnaleźć można ogniki, cisy, irgi, bzy, konwalie, różaneczniki, irysy, piwonie, liliowce, floksy, hibiskusy, rudbekie, nasturcje, barwinki, róże, kępy lawendy, malwy, pigwowce i jałowce. Do tego byliny o trudnej do wymówienia nazwie, jak: cremanthodium. Nadto - oczywiście nie o tej porze roku - podziwiać można krokusy, przebiśniegi, pierwiosnki, fiołki, hiacynty, niezapominajki, tulipany, szafirki i szafrany. A przęsła nieco podniszczonego ogrodzenia, od strony szpitala, oplata bluszcz, maskując po części jego brzydotę. Tu i tam w donicach czerwienią się teraz pelargonie, na obrzeżach trawiastych rabat zaś szykują się do kwitnienia słoneczniki.
- Prawdziwą furorę jednak wiosną robią nasze wiśnie. Są naszą chlubą i dumą. Dochowaliśmy się ich w sumie ośmiu. To odmiany Kanzan i Kiku Shidare Zakura. W maju, kiedy zakwitają, jest wyjątkowo zjawiskowo za sprawą ich różowych kwiatów, a kiedy ich płatki opadają, tworzą na ziemi dywany. U każdego, kto wówczas tędy przechodzi, wywołują niekłamany zachwyt - dodaje Elżbieta Olobry, członkini zarządu wspólnoty (też pełniącą tę funkcję społecznie), która towarzyszy nam w spacerze po przyblokowym terenie, który kończymy przy uśmiechniętej buźce usypanej na stoku jednej ze skarp z białych kamyków. - To jest właśnie taka nasza mała i własna kraina uśmiechu - podsumowuje Maria Myśliwiec. - Wśród kwiatów i zieleni. ©℗
Mirosław WINCONEK